14 kwietnia 2014, 16:10 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Na miarę złotego jubileuszu

Mimo zawirowań związanych z chorobą jednej z gwiazd, koncert galowy Konfraterni Artystów Polskich z okazji 50-lecia POSK-u był wielkim sukcesem. W zastępstwie Magdaleny Molendowskiej wystąpiła Anna Patalong, wielokrotnie nagradzana sopranistka polskiego pochodzenia. Towarzyszyli jejm znani dobrze czytelnikom Dziennika – Piotr Lempa i Marek Ruszczyński.

Anna Patalong i Piotr Lempa w duecie Zerliny i Don Giovanniego. Przy fortepianie Marek Ruszczyński // fot. Magdalena Grzymkowska
Anna Patalong i Piotr Lempa w duecie Zerliny i Don Giovanniego. Przy fortepianie Marek Ruszczyński // fot. Magdalena Grzymkowska

Koncert otworzyła pieśń Stanisława Moniuszki pt. „Znaszli ten kraj” w wykonaniu Piotra Lempy, którego potężny głos dosłownie wcisnął publiczność w fotele.

– Oczywiście ten utwór został wybrany na rozpoczęcie koncertu nie bez kozery, bo przecież 50 lat POSK-u to kawał historii ludzi, którzy mieszkają tutaj od pokoleń, ale którzy wciąż tęsknią za swoim krajem ojczystym – powiedział śpiewak. Choć pieśń nie dotyczy bezpośrednio Polski, jednak jej tekst z pewnością dotknął kilka czułych strun w sercach słuchających. A na widowni zasiadła śmietanka towarzyska Polonii, swoją obecnością zaszczycił koncert ambasador RP Witold Sobków. Duża część zgromadzonych na sali przybyła do POSK-u prosto z cmentarza Gunnersbury, gdzie tego samego dnia miały miejsce uroczystości związane z uczczeniem pamięci ofiar zbrodni katyńskiej.

– Jak zwykle, Konfraternia stanęła na wysokości zadania. Dobór artystów i wykonanie – doskonałe. Repertuar również trafiony, zwłaszcza „Kozak”, w kontekście wydarzeń na Ukrainie, miał wymiar symboliczny. To jest koncert na miarę uroczystych obchodów 50-lecia POSK-u – powiedział w przerwie koncertu ambasador. Inni goście również byli pod wielkim wrażeniem wieczoru.

– Dobrze było usłyszeć Moniuszkę. Bardzo mi się podobało wykonanie śpiewaków, wspaniałe głosy, godne podziwu. Słowa uznania należą się zwłaszcza pani Annie, która śpiewała po polsku, choć nie jest to jej pierwszy język – powiedziała Jolanta Buchinger. Anna Patalong wykonała aż osiem polskich pieśni, m.in. „Ostatni mazur”, „Pożegnanie”, czy „Wisła”. Śpiewaczka urodziła się w Anglii, jednak w jej żyłach płynie polska krew, jej dziadkowie byli Polakami.

– Jest mi bardzo miło powrócić do korzeni i był to dla mnie zaszczyt wystąpić tutaj, w POSK-u, przed polską publicznością, która przyjęła mnie bardzo ciepło. Atmosfera dzisiejszego wieczoru jest fantastyczna – powiedziała po koncercie.

Młodzi muzycy z Zarębski Quintet / fot. Magdalena Grzymkowska
Młodzi muzycy z Zarębski Quintet / fot. Magdalena Grzymkowska
Zwieńczeniem I części koncertu było, zapierające dech w piersiach, wspólne wykonanie Anny i Piotra „La ci darem la mano” z opery „Don Giovanni” Mozarta, podczas którego artyści dali popis nie tylko wokalnych, ale również aktorskich umiejętności. Ponadto, na uwagę zasługuje pełne charyzmy wykonanie przez Piotra arii Skołuby z opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki. Nadzwyczaj dowcipny sposób interpretacji i swoisty dialog z akompaniującym Piotrowi Markiem Ruszczyńskim, wzbudzały w publiczności śmiech i radość.

Słowa uznania należą się śpiewaczce, która w ostatniej chwili zgodziła się wystąpić w zastępstwie Magdaleny. Anna nie dała po sobie znać, że może być zdenerwowana sytuacją związaną z zastępstwem, choć wyznała, że nie obyło się bez stresu. – Ale na scenie byłam spokojna, ponieważ solidnie pracowaliśmy przez ostatnie trzy dni przed koncertem z Markiem i Piotrem – powiedziała.

– Jestem zadowolony z występu, świetnie mi się dzisiaj grało. Bardzo dobrze powrócić do korzeni. Ciekawie wyszło, że na scenie pojawiła się Anna, która wyrosła w kulturze angielskiej, jednak dzięki swoim polskim dziadkom polska historia i kultura są jej bardzo bliskie – powiedział Marek, który zna śpiewaczkę jeszcze z czasów szkoły. Muzycy w przyszłym  sezonie będą współpracować przy produkcji  „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego dla Royal Opera House w Covent Garden, a z Piotrem Anna występuje obecnie w operze „Czarodziejski flet” w ramach English Touring Opera.

– Tak się składa, że dzień wcześniej mieliśmy razem występ. Natomiast Marka, którego sława wyprzedza, poznałem dopiero przed koncertem. Mimo to dobrze nam się dzisiaj współpracowało – powiedział Piotr. Dla niego koncert był szczególnie ważny, ponieważ, gdy przyjechał do Londynu w 2005 r., otrzymał od polskiego ośrodka duże wsparcie.

– Pani Marisa, która wcześniej tworzyła Konfraternię Artystów Polskich, bardzo wierzyła w mój talent i często zapraszała mnie na koncerty. Dlatego też, dla mnie dzisiejszy koncert to pewnego rodzaju wycieczka sentymentalna – dodał.

Barbara Bakst, której zawdzięczmay organizację koncertu / fot. Magdalena Grzymkowska
Barbara Bakst, której zawdzięczmay organizację koncertu / fot. Magdalena Grzymkowska

W drugiej części koncertu wystąpił Zarębski Quintet, zespół kameralny, składający się z niezwykle utalentowanych młodych muzyków. Zespół powstał w 2012 w Guildhall School of Music & Drama, gdzie blisko współpracuje ze znanym wirtuozem Krzysztofem Śmietaną. Grupa wykonała Kwintet fortepianowy g-moll op.34 Juliusza Zarębskiego, który będąc jednym z bardziej oryginalnych polskich kompozytorów epoki romantyzmu, był jednocześnie twórcą bardzo niedocenionym. Ten napisany krótko przed śmiercią, najsłynniejszy jego utwór został opublikowany dopiero w 1931 r. Młodzież wykonała go z wielką werwą i zapałem. W ich muzyce słychać było autentycznie tętent koni XIX-wiecznej polskiej kawalerii.

Zarębski Quintet składa się w większości z Brytyjczyków, jednak jest w nim również reprezentantka naszego narodu.

– To miła odmiana wystąpić przed polską publicznością, chociaż to nie jest nasz pierwszy raz kiedy gramy w POSK-u. Jako jedyna Polka w zespole pokazałam reszcie grupy ten utwór Zarębskiego, którego wcześniej nie znali i wspólnie zadecydowaliśmy, że warto się z nim zapoznać i zaprezentować go podczas dzisiejszego wydarzenia – powiedziała Sabina Kołodziej, grająca drugie skrzypce.

Barbara Bakst, której zawdzięczamy organizację tego wydarzenia, była niemal „rozrywana” przez gości, pragnących pogratulować jej sukcesu.

– Bardzo cieszy mnie to, że publiczności się podobało. To jest dla mnie najważniejsze – powiedziała, nie kryjąc wzruszenia.

Tekst i fot. Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_