04 czerwca 2014, 09:02 | Autor: admin
Nie tylko poezja

W prasie i telewizji, na portalach internetowych, a także w prywatnych rozmowach powraca rocznicowy temat: co zmieniło się w ostatnim ćwierćwieczu? Wszyscy mówią o sprawach wielkiej wagi – o wolnych wyborach, otwartych granicach, o cywilizacyjnym skoku, jakiego dokonała Polska, a także o negatywnych stronach przemian – większego zróżnicowania majątkowego polskiego społeczeństwa, bezrobociu, miałkości publicznej debaty. Wielką zmianą jest to, że właściwie nie ma obecnie rozróżnienia emigracja – kraj. Polacy tworzą jedną społeczność, a różni ich miejsce, często tylko czasowe, zamieszkania.
Ale nawet ten aspekt zmian ma swój rewers, przynajmniej w Londynie: przestał istnieć teatr emigracyjny. Urszula Święcicka, która przez wiele lat prowadziła Teatr Nowy, zamieszkała w Polsce. Teatr ZASP zamarł. Powstał teatr impresaryjny. Organizatorzy życia teatralnego doszli do wniosku, że łatwiej jest sprowadzić z artystów z Polski niż tworzyć teatralne produkcje, opierając się na aktorskich siłach emigracyjnych. Aktorzy jednak, mam na myśli tych prawdziwych aktorów, którzy scenę mają we krwi i bez teatru żyć nie potrafią, postanowili nie poddać się prądowi epoki. I znaleźli znakomitego opiekuna – wyśmienitą reżyserkę Helenę Kaut-Howson. Przez wiele lat rozwijała ona swe zdolności i umiejętności w świecie brytyjskim, ale warto pamiętać, że to właśnie spektaklem w jej reżyserii, „Małą apokalipsą” według Tadeusza Konwickiego zainaugurowano scenę teatralną POSK-u w 1982r. To ona też była twórczynią jednego z najlepszych spektakli Teatru Nowego, „Wyjątkowego pozwolenia na pobyt”, w którym zagrali młodzi aktorzy, absolwenci polskich szkół teatralnych, złapani przez historię w Londynie, czyli wprowadzenie stanu wojennego w Polsce.
Nic dziwnego, że gdy przed kilku laty grupa aktorów kiedyś związanych z Teatrem Nowym zapragnęła powrócić do tworzenia stałych produkcji teatralnych, zwrócono się właśnie do Heleny Kaut-Hauson. I tak powrócił na POSK-owe sceny teatr polski teatr w Londynie. Produkcje Sceny Poetyckiej (bo tak nazywa się ta formacja) już od blisko dziesięciu lat wystawiane są w Jazz Caffe, a także na scenie teatralnej.
Omijam starannie wszelkie przywiezione z Polski kabarety. Chyba mam inne poczucie żartu i co innego mnie śmieszy niż ludzi o pokolenie młodszych ode mnie. Czasem chodzę na niektóre produkcje sprowadzane przez Ewę Beclę (to na jej zaproszenie ostatnio w jednoosobowej jednoaktówce wystąpiła gościnnie, mieszkająca obecnie w Krakowie, Krystyna Podleska, dobrze znana londyńskiej publiczności, ale gdy widzę, że Scena Poetycka szykuje coś nowego, staram się zarezerwować sobie na ten dzień czas. Niestety, nie zawsze się to udaje.
Spektakle przygotowywane przez Helenę Kaut-Howson, ale także przez innych członków zespołu, mają szczególny charakter. To nie jest teatr tradycyjny. Wiele w nich działań specyficznie teatralnych, a często obok poezji znaleźć tam można elementy rodem z dobrej marki kabaretu. Takimi kabaretowymi spektaklami były między innymi „Gęś nadziewana”, oparta na życiu i twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, „Polish specialities, czyli perły PRL-u”, gdzie wykorzystano modne w różnych okresach przeboje PRLowskie, którymi publiczność była karmiona przez decydentów oraz „Wariatka jeszcze tańczy”, program poetycko-muzyczny opartym na twórczości Agnieszki Osieckiej. To spektakle na dużą skalę, których nie powstydziłyby się renomowane teatry w Polsce. Teatr POSK-u wydaje się wręcz za mały. Za opracowanie muzycznego tego spektaklu (a także wielu innych) odpowiadała Maria Drue, znakomita pianistka, akompaniatorka, kompozytorka i aranżerka, jednym słowem – legenda muzyczna polskiej społeczności w Londynie.
Ale są też znacznie skromniejsze produkcje, przewidziane na kameralny wystrój Jazz Caffe, mieszczącego się w podziemiach POSK-owego budynku. To właśnie tam można było zobaczyć spektakl „Cudne manowce” oparty na twórczości Edwarda Stachury (reż. Wojtek Piekarski), „Epitafium dla Frajera” przypominającym postać Jonasza Kofty (w roli reżysera debiutowała Renata Chmielewska). Twórcy Sceny Poetyckiej przypomnieli też „prawdziwych” poetów – Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (reż. Janusz Guttner), Stanisława Balińskiego i Zbigniewa Herberta. Jak do tej pory tylko raz sięgnięto po twórców angielskich. „Pod mleczną drogą” (reż. Joanna Kańska) Dylana Thomasa adaptował w 1981r. Tymon Terlecki, sławny krytyk literacki, pisarz, dramaturg, którego żona była obecna na spektaklu.
Scena Poetycka zmienia swój charakter, zależnie od potrzeb publiczności. Początkowo były to kameralne spotkania, podczas których aktorzy czytali tekst ze skryptów. Później przyszedł czas na spektakle z dużym rozmachem, jak „Gęś”. Obecnie przyszła kolej, by rozmawiać z publicznością. Na pierwszy ogień poszła Dorota Masłowska z „Między nami jest dobrze”…

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_