12 sierpnia 2014, 10:22 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Groove w tyglu kultury

FOT.: Franco Chen

 

Pochodzą z różnych stron świata. Każdy z nich jest indywidualnością. Razem tworzą zespół, który od 5 lat porywa międzynarodową publiczność. Koncertują na wielu ważnych imprezach muzycznych, a dzięki działaniom polskiego frontmana Groove Razors znani są też wśród Polonii. 

W tę sobotę (16 sierpnia, godz. 19.30) wystąpią na scenie Jazz Café w londyńskim POSK-u.

Specjalnie dla Czytelników „Dziennika Polskiego” mamy do rozdania bilety na ten koncert! Wystarczy zadzwonić do redakcji na numer: 0 20 8222 8777. First come – first served!

Zespół powstał w 2009 roku. Na jednym z jam session Tomasz Żyrmont poznał perkusistę Lauriego Lowe’a.
– Od pierwszej chwili wiedziałem, że Laurie jest wyjątkowo utalentowanym muzykiem – wspomina założyciel zespołu. – Szybko zmontowaliśmy cały band. Pokazałem pozostałym członkom swoje kompozycje, a że wszyscy mieliśmy podobną muzyczną energię, spodobały się im moje utwory. I tak to się zaczęło.
Już rok później Groove Razors nagrali swoją pierwszą płytę. Album był emitowany przez różne europejskie rozgłośnie, m.in. Radio PRL24, Belgrade 202, Resonance FM, Orla FM, RMG FM, Diverse FM, Peterborough FM, Near FM Dublin oraz, last but not the least, Jazz FM, dla którego zespół zagrał także dwa koncerty.
– Do naszych sukcesów można zaliczyć również udział w London Jazz Festiwal, World Travel Market, a ostatnio Yamaha Music Live. Mieliśmy okazje współpracować z wieloma wyjątkowymi muzykami z Wielkiej Brytanii, USA, Polski, Australii, Trynidadu, Hiszpanii czy Włoch – dodaje Żyrmont.

Ponad podziałami
Tomasz jest nie tylko kompozytorem i liderem zespołu, ale także pianistą. Miłością do tego instrumentu zapałał już jako dziecko.
– Fascynują mnie możliwości harmoniczne i kolor brzmienia fortepianu, a także generalnie możliwości wszystkich instrumentów klawiszowych. Grając na klawiszach, mogę wyrażać siebie oraz zamieniać emocje na dźwięk – wyznaje.
W Polsce ukończył Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, a następnie wyjechał na studia do Wielkiej Brytanii, gdzie dołączył do zacnego grona absolwentów Guildhall School of Music and Drama w Londynie. Mając doświadczenie z tymi uczelniami i porównując różne podejścia do nauczania muzyki, odnajduje pozytywne aspekty edukacji w obu krajach.
– Wielka Brytania jest państwem bardzo rozwiniętych systemów, widoczne jest to także w szkolnictwie. W Polsce mocną stroną jest kreatywność – tłumaczy Tomasz. Mimo to zdecydował się zostać w Anglii, bo, jak powtarza, to miasto otwiera szerokie horyzonty i możliwości rozwoju.
– Londyn jest europejską stolicą muzyki i jej produkcji – mówi. – Jego wielokulturowość jest także bardzo widoczna na scenie muzycznej, ale nie tylko. Oferta festiwali, galerii, klubów, kuchni świata, jak również różnorodność poszczególnych dzielnic nie pozwala się nudzić. Bardzo mi odpowiada takie właśnie dynamiczne życie – kwituje Tomasz.
Wśród swoich największych sukcesów na angielskiej ziemi wymienia gościnny występ z zespołem Fletch’s Brew w Ronnie Scott’s, a także koncert ze swoim trio w znanym cyklu koncertów Wigmore Lates.
Oprócz licznych obowiązków w ramach zespołu, Tomasz pracuje na co dzień w Yamaha Music London. Na pytanie, jak udaje mu się to wszystko pogodzić, odpowiada: „Staram się być sobą, a w odpowiednich momentach rzetelnie działać”.
– Ważne jest, aby dużo od siebie wymagać, pracować z ludźmi, którzy mają podobne spojrzenie na muzykę i życie. Gdy dużo się dzieje dookoła, należy zachować dobry wewnętrzny balans. A czasem po prostu odpuścić i wyluzować – dodaje.
Tomasz miał okazję występować do tej pory m.in. w Niemczech, Francji, Belgii czy Luksemburgu, ale przyznaje, że nie odczuwa różnicy pomiędzy występami dla słuchaczy z innych krajów.
– W londyńskich klubach gra się dla publiczności z całego świata. Nie myśli się już wtedy w kategoriach narodowości i podziałów. Muzyka łączy i wprowadza na inną płaszczyznę – stwierdza.

Lubię europejską publiczność
Laurie Lowe dostał swoje pierwsze bębny na gwiazdkę, kiedy był dzieckiem.
– Zacząłem grać, jak miałem 6 czy 7 lat. Potem pobierałem lekcje w lokalnej szkole – wspomina. Od tej pory gra na perkusji z różnymi zespołami i wykonawcami. Jako swój większy sukces i najciekawsze doświadczenie wskazuje tour po Europie z amerykańską grupą soulowo-hip-hopową „The Foreign Exchange”. W Groove Razors gra od początku, czyli od 5 lat. Można powiedzieć, że historia zatacza koło, ponieważ pierwszy raz z Tomaszem spotkał się w Jazz Café POSK.
– Natomiast Kevina, naszego basistę, spotkałem podczas koncertu, jaki dawałem z Antem Lawem, naszym późniejszym gitarzystą – tłumaczy. Laurie jest obecnie zaangażowany w kilka projektów muzycznych, jednak nie ukrywa, że ma nadzieję w pewnym momencie zrobić coś na własny rachunek.
– Chcę się rozwijać jako muzyk – kwituje.
To nie będzie pierwszy raz, kiedy perkusista wystąpi w Jazz Café. Poprzedni koncert wspomina bardzo miło.
– Publiczność przyjęła nas niezwykle ciepło. Szczerze mówiąc lubię grać przed europejską publicznością. Sprawia mi to najwięcej satysfakcji – przyznaje.

Muzyczne pojednanie
Alan Short swój pierwszy saksofon otrzymał w wieku 10 lat. Uczył się grać na tym instrumencie, a także na flecie, podczas prywatnych lekcji i studiów we Włoszech. Do tej pory występował z takimi sławami jak: Donna Summer, Sam Moore, Natalie Cole, Mitch i Amy Winehouse. Tomasza poznał, ponieważ mieli wielu wspólnych znajomych „po fachu” i często brali udział w podobnych projektach muzycznych. Jako „broadminded freelancer” z entuzjazmem przyjął propozycję grania w Groove Razors.
– Moim ulubionym utworem naszego zespołu jest „Tatita Tune”. Można go usłyszeć na naszej płycie. Solówkę na flet i saksofon, którą tam wykonuję, napisałem sam – mówi.
Short kilkakrotnie odwiedził Polskę z powodów nie tylko związanych z muzyką i jest szczęśliwy, że miał szansę w swoim życiu poznać wielu Polaków tu, w Londynie.
– Zawsze uważałem, że Polacy są bardzo przyjaznym narodem. Wiele razy spędziłem z nimi miło czas, korzystając z polskiej kultury, towarzystwa i… fantastycznego jedzenia! – wspomina.
Jednak nie uważa, aby polska publiczność różniła się od jakiekolwiek innej, przed którą miał okazję występować.
– Właśnie na tym polega piękno muzyki – opowiada. – Muzyka jest narzędziem do łamania lingwistycznych i kulturowych barier, pozwala zarówno muzykom, jak i audytorium dobrze się bawić, czerpać przyjemność z tej chwili, a czasem pojednać się, choćby tylko na czas spektaklu. Dzięki muzyce mam przyjaciół na całym świecie – dodaje saksofonista.

Wniknąć w kulturę
Ant Law dołączył do zespołu około dwa lata temu. Tomasza, Lauriego i Alana spotkał, jak to zwykle bywa, na jam session w Troy Bar. W Groove Razors gra na gitarze.
– Jak dorastałem, uczyłem się grać na fortepianie, ale nigdy nie czułem tego instrumentu – wyznaje. – Teraz większość z moich ulubionych artystów to pianiści, np. Herbie Hancock, Bill Evans, czy Tigran Hamasyan. Ale 15 lat temu, kiedy zacząłem grać, miałem świra na punkcie Slasha, Gary’ego Moorea, Steviego Raya Vaughana. To oni zainspirowali mnie do gry na gitarze.
Ant jest Anglikiem, ale urodził się w Arabii Saudyjskiej, gdzie mieszkał do 16. roku życia. Potem studiował w Szkocji i w Stanach Zjednoczonych. Jednak, jak wyznaje, na jego gust muzyczny największy wpływ miała muzyka, której słuchali jego rodzice – Stonesi, Beatlesi, a także blues.
– Myślę, że każdy jest w stanie wniknąć w kulturę, jaką sobie wybierze, która mu najbardziej odpowiada. Dobrym przykładem jest John McLaughlin – dodaje.
Law w przyszłym roku wydaje swoją drugą płytę „Zero Sum World”. W tym roku występuje ze znanymi artystami, takimi jak Camille O’Sullivan czy Tim Garland.
– To było bardzo ekscytujące, ponieważ uważam, że Tim Garland jest świetnym kompozytorem. Uwielbiam także grać z zespołami Asaf Sirkis i Jason Rebello – opowiada.
Muzyk bardzo cieszy się na koncert w Jazz Café, ponieważ lubi grać przed publicznością inną niż brytyjska.
– Brytyjczycy są bardziej powściągliwi niż przedstawiciele innych narodowości. Publiczność nie-brytyjska potrafi w większym stopniu docenić dobrą muzykę, dlatego przyjemniej się dla nich gra. Ale przez to czasem taki występ może stać się ciężką próbą dla muzyka! – śmieje się gitarzysta.

Bogactwo różnych miejsc
Kevin Glasgow dołączył do zespołu w tym samym czasie co Ant. Wcześniej grywał też z pozostałym muzykami z zespołu, ale w ramach innych projektów.
– Z Antem znamy się dziesięciu lat, ponieważ obaj studiowaliśmy w Edynburgu – przypomina Kevin.
Nie pamięta, dlaczego postanowił nauczyć się grać na basie.
– Myślę, że po prostu zawsze lubiłem jego brzmienie – zastanawia się. – Kiedy byłem mały, moi rodzice często słuchali muzyki w samochodzie. W pamięć zapadły mi dwa albumy, „World Machine” Level 42 i „Graceland” Paula Simona. Oba są pełne głębokiego, basowego brzmienia i możliwe, ze to one wywołały we mnie zainteresowanie tym instrumentem.
Dorastał w Szkocji i w Irlandii Północnej, a obecnie mieszka w Anglii. Do tej pory występował na wielu międzynarodowych koncertach i festiwalach w Rochester, Edynburgu, Glasgow, Nowym Jorku i, oczywiście, w Londynie. Jego wykonania można było usłyszeć w radiu BBC, a koncertował m.in. z Tommym Smithem, Garethem Lockranem, Alexem Garnettem i Scottish National Jazz Orchestra. Różnorodność środowiska muzycznego bardzo mu się podoba i odpowiada.
– Jestem zadowolony z życia w różnych miejscach. Przekonałem się, że muzycy, których znam, mają silny wpływ na muzykę, jaką tworzę. Moje przemieszczanie się wzbogaca mnie i wpływa na moją muzykę. Natomiast Londyn kocham za to, że jest pełen wspaniałych artystów, od których mogę się uczyć – wyłuszcza.
Basista także lubi występować przed Polakami.
– Mimo że generalnie muzyka instrumentalna jest uniwersalna, naprawdę odczuwa się pewne różnice – dodaje.

Słuchacze wciąż szukają
Patrząc na coraz większą komercjalizację i masowość muzyki popularnej, mogłoby się wydawać, że przyszłość jazzu i zespołów takich jak Groove Razors jest raczej mglista. Takiemu podejściu zdecydowanie przeciwstawia się Tomasz Żyrmont.
– Myślę, że podobnie jak muzycy mają swoje potrzeby ekspresji, tworzenia, koncertowania, tak też i słuchacze stale poszukują nowych fascynacji oraz doznań – odpiera. – Nie można działać pod presją masowości, sztucznych wzorów, ale z drugiej strony, nie powinno się tego obawiać i zamykać na współczesne narzędzia promocji, internet
i innowacje.
Po najbliższym koncercie Groove Razors w POSK-u, w sobotę, 16 sierpnia, słuchacze mogą spodziewać się dobrej energii płynącej ze sceny, nowych kompozycji i świeżego brzmienia. W klubie będzie można wówczas także zobaczyć wyeksponowany przez Yamaha Music London instrument, hybrid piano. – Chcielibyśmy w tym miejscu podziękować za wsparcie managerom Jazz Café, patronom medialnym oraz firmie ABC Mortgage, a przede wszystkim fanom. Bez nich ten koncert nie doszedłby do skutku – sumuje Żyrmont.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_