21 sierpnia 2014, 10:36 | Autor: Aleksandra Podhorodecka
Pola bitew – ziemia pokoju

O wystawie fotograficznej „Pola bitew” (Fields of Battle, Land of Peace) wystawionej w londyńskim St James’s Park, dowiedziałam się całkiem przypadkowo. Często tak w życiu bywa! My Polacy obchodzimy w tym roku dwie ważne rocznice z ostatniej wojny: 70-lecie Bitwy pod Monte Cassino oraz Powstania Warszawskiego i polska prasa, po całym świecie, koncentrowała się na obchodach związanych z tymi wydarzeniami z okresu II wojny światowej. Środowisko brytyjskie większy jednak położyło nacisk na obchody 100-lecia wybuchu I wojny światowej i brytyjskiego w niej udziału. W poniedziałek, 4 sierpnia, na prośbę mediów, wielu mieszkańców tej wyspy pogasiło światła na jedną godzinę i od 22.00 do 23.00, przy blasku świec, wspominali wydarzenia pierwszej wojny i śmierć ogromnej rzeszy młodych żołnierzy, którzy, w tragicznych warunkach, oddawali życie na polach bitw dewastowanej przez wojnę Europy.

Plansze, ustawione trójkątami wokół czworoboku, na pierwszy rzut oka przedstawiają piękno przyrody, lecz sto lat temu na tej ziemi doszło do jednej z najkrwawszych wojen w historii
Plansze, ustawione trójkątami wokół czworoboku, na pierwszy rzut oka przedstawiają piękno przyrody, lecz sto lat temu na tej ziemi doszło do jednej z najkrwawszych wojen w historii
Władze brytyjskie – parlamentarzyści, premier, hierarchia kościelna, rodzina królewska włączyli się w uroczystości związane z upamiętnieniem tej rocznicy. Pole czerwonych maków wokół Tower of London, nabożeństwa w Westminster Abbey czy katedrze w Glasgow; składanie wieńców, modlitwy przy wojennych cmentarzach w Belgii i Francji to różne formy oddania czci pomarłym.

Bardzo ciekawą inicjatywą okazała się wystawa fotograficzna, którą rozstawiono na ogromnych planszach, na tle tryskającej fontanny w londyńskim St James’s Park, tuż przy Horseguards Parade i Whitehall. Wystawa – otwarta przez księcia Kentu 4 sierpnia, w 100. rocznicę przystąpienia Wielkiej Brytanii do wojny światowej – nie przyciąga jeszcze tłumów zwiedzających, choć piękna pogoda zachęca do zwiedzania.

Plansze, ustawione trójkątami, wokół czworoboku, na pierwszy rzut oka przedstawiają piękno przyrody: pola uprawne, śnieżną zawieruchę, kwitnące krzaki, tęczę, kapliczki przydrożne, wiejskie kościółki, stare groby, wybrzeże morskie, piękne góry. I takie było założenie autorów wystawy: fotografa, Mike St Maur Sheil i historyka, śp. Richard Holmes. Pokazać zwiedzającym obraz pól, gdzie toczyły się bitwy podczas I wojny światowej, które dzisiaj, w sto lat po wojnie, ukazują światu oblicze piękne, spokojne, radosne. Rany się zasklepiły, blizny zatarły, ślady walk usunięto i dzisiaj na terenach tych płynie życie normalnym nurtem. Zastanawiając się nad pomysłem wystawy fotograficznej, wzięli jako swoje hasło słowa żołnierza, który przetrwał wojnę i napisał we wspomnieniach: „życie powróci na te tereny, pola porosną trawą, polne kwiaty zakwitną i drzewa znowu roztoczą swe korony nad spokojnym światem”.

Na terenie wystawy jest również ośrodek edukacyjny, gdzie zwiedzający może nabyć pamiątkowy album, ulotki i wpisać się do księgi pamiątkowej
Na terenie wystawy jest również ośrodek edukacyjny, gdzie zwiedzający może nabyć pamiątkowy album, ulotki i wpisać się do księgi pamiątkowej
Michael St Maur Sheil urodził się w Anglii w 1946 roku, zaledwie w rok po zakończeniu II wojny światowej. Ukończył studia w St Edmund’s College w Oksfordzie i aparatowi fotograficznemu poświęcił swoją karierę. Odwiedzając Dunkierkę z ojcem, któremu udało się powrócić do Anglii podczas tej wojennej klęski, młody Michael stwierdził, iż ludzie, odwiedzający miejsca pamięci – głównie cmentarze wojenne we Francji i Belgii – zbyt często patrzą w ziemię, a nie dostrzegają otaczającego ich piękna. Wspominają zmarłych, a nie myślą o żywych. Kiedy zwrócono się do niego z propozycją przedstawienia – w fotografii – przebiegu I wojny światowej, postanowił spojrzeć na to z zupełnie innej perspektywy. Nie sięgnął po stare dokumenty, wypłowiałe fotografie czy pamiątkowe ordery. Pragnął przedstawić pola bitew z pierwszej wojny, ale takie, jak wyglądają dzisiaj, a nie takie, jak wyglądały po zakończeniu działań wojennych – zniszczone, zmieszane z błotem, poorane kulami i okopami, z zasiekami drutów kolczastych i kikutami drzew. Chciał zwiedzającym wystawę dać bardzo wyraźne przesłanie: tak dzisiaj wygląda świat, brutalnie niszczony sto lat temu. Chciał im również powiedzieć, że tak wygląda świat w okresie pokoju i taki powinien pozostać, bo dwie wojny światowe pokazały nam bardzo wyraźnie do czego może doprowadzić bestialstwo zdeprawowanego człowieka. Nigdy więcej wojny!

Pod każdą fotografią jest opis bitwy oraz cała kopalnia informacji, nie tylko o przebiegu samej batalii, ale również o krajach, w których toczyły się walki, czy o samych żołnierzach
Pod każdą fotografią jest opis bitwy oraz cała kopalnia informacji, nie tylko o przebiegu samej batalii, ale również o krajach, w których toczyły się walki, czy o samych żołnierzach
My, wprawdzie, dobrze wiemy, że wojny toczą się nadal, w różnych zakątkach naszej ziemi i mogą doprowadzić do kolejnego, światowego konfliktu, ale na nas, współczesnych ludzi, spada obowiązek zadbania o to, aby tragedie pierwszej i drugiej wojny się nie powtórzyły. I o tym nam mówi idylliczny wprost spokój emanujący z przedstawionych na wystawie fotografii.

Na tym jednak nie kończy się przesłanie wystawy, ma ona również nas dokształcić, przekazać nam jak najwięcej informacji na temat tego czym była dla świata I wojna światowa. Temat ten najwyraźniej fascynował fotografa St Maur Sheil od bardzo dawna, gdyż zbieranie fotografii do obecnej wystawy to proces bardzo długi i precyzyjny. Odwiedzał on miejsca, gdzie toczyły się najkrwawsze bitwy pierwszej wojny i robił zdjęcia; ale zdjęcia jego pokrywały się z czasem, kiedy toczyły się najostrzejsze walki, nie tylko porą dnia, ale również i porą roku. I to właśnie dlatego mamy na wystawie wschody słońca, groźne zimy, deszcz. A fotograf zbierał informacje o konkretnym miejscu, o walkach, które się tam toczyły, o warunkach, w jakich walczono, o pogodzie, liczbach ofiar, broni. I teraz pod każdą fotografią, którą może oglądać również i każdy przypadkowy turysta, jest opis bitwy na danym terenie oraz cała kopalnia informacji nie tylko o przebiegu samej bitwy na przedstawionym na fotografii terenie, ale również o krajach, gdzie toczyły się walki, o samych żołnierzach, o broni, jaką używano, o chorobach, metodach walki, służbie Czerwonego Krzyża, roli kobiet w fabrykach amunicji, warunkach higienicznych, w jakich znajdowali się żołnierze, trudnościach zdobywania wody i pożywienia, skutkach trującego gazu i tzw. „shell shock”, szpitalach polnych, poetach wojennych, arystokratycznych rodzinach, które osobiście angażowały się w „war effort”, statystykach poległych i rannych. Przy każdej planszy można długo stać i wczytywać się w te drobne szczegóły, które składały się na rzeczywistość wojenną. A do powyższych informacji dołączone są stare fotografie, pokazujące autentyczne „pola walk” z okresu wojny.

Przy każdej planszy można długo stać i wczytywać się w te drobne szczegóły, które składały się na rzeczywistość wojenną
Przy każdej planszy można długo stać i wczytywać się w te drobne szczegóły, które składały się na rzeczywistość wojenną
Na terenie wystawy jest również barak, ośrodek edukacyjny, gdzie zwiedzający może nabyć pamiątkowy album i ulotki, otrzymać więcej informacji na temat samej wystawy, skorzystać z programu komputerowego, który jest uzupełnieniem wystawy i wpisać się do księgi pamiątkowej.

Wystawa będzie otwarta do 11 listopada, a później ruszy w teren i będą ją mogli obejrzeć mieszkańcy innych miast Anglii. Gdy rozpocznie się rok szkolny, po przerwie wakacyjnej, na pewno wiele londyńskich szkół skorzysta z okazji aby pokazać swym uczniom wystawę i dać im szansę poznania realiów I wojny światowej, do czego też i zachęcam czytelników „Dziennika”.

Tekst: Aleksandra Podhorodecka

Fot: Tadeusz Oska i Jadwiga Miloszewska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Aleksandra Podhorodecka

komentarze (0)

_