28 sierpnia 2014, 17:30 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Rodzice są potrzebni szkole

O zakładaniu, funkcjonowaniu, administrowaniu, aspektach formalno-prawnych i bezpieczeństwie w polskich szkołach uzupełniających na Wyspach, pisaliśmy już na łamach „Dziennika” kilkakrotnie. Przyczyną tego były przede wszystkim konferencje na temat zarządzania tymi placówkami organizowane siłami Wydziału Konsularnego i Polskiej Macierzy Szkolnej.

W Londynie w ciągu ostatnich dwóch lat odbyły się takie dwie, gromadząc nie tylko rodziców, którzy nosili się z zamiarem otworzenia nowej polskiej szkoły, ale także i dyrektorów, i nauczycieli placówek już istniejących. Podczas kilkugodzinnego spotkania ze specjalistami nie sposób było poruszyć wszystkich szkolnych problemów, a omówienie roli pracy charytatywnej rodziców na rzecz szkół sobotnich – bo o tym mowa – jest niezbędne, aby szkoły mogły trwać i rozwijać się.

Ten kiermasz mógł mieć miejsce dzięki charytatywnej pracy rodziców ze szkoły im. M. Konopnickiej na Willesden Green / fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Ten kiermasz mógł mieć miejsce dzięki charytatywnej pracy rodziców ze szkoły im. M. Konopnickiej na Willesden Green / fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Autonomia, ale cele takie same

Szkoły są autonomiczne, każda z nich ma inną strukturę, tradycje, historię. W niektórych główna odpowiedzialność spoczywa na barkach dyrekcji, w innych tą kwestą zajmuje się zarząd złożony z rodziców, który dyrektora wybiera i zatrudnia na określonych warunkach. Są takie szkoły, w których skład zarządu [ilość osób dowolna – przyp. red.] wchodzi dyrekcja i/ lub niekoniecznie nauczyciele, w innym przypadku są to tylko rodzice. Jednak bez względu na powierzone rodzicom funkcje warto pamiętać, aby angażować ich w życie szkoły, której przecież są współtwórcami, bez względu na fakt, czy uczestniczyli w procesie jej zakładania.

– W naszym zarządzie rodzicielskim mamy w tej chwili pięcioro rodziców – mówi Renata Jarecka ze szkoły w Crawley. – Bardzo przejrzyście rozdzieliliśmy swoje role. Ja jako dyrektor zajmuję się głównie sprawami programowymi, uzupełnianiem kadry, rekrutacją, korespondencją, promocją szkoły oraz administracją strony internetowej. Zarząd podejmuje decyzje na temat wydatków szkoły, dba o integrację rodziców, pomaga w urządzaniu poczęstunków, kaw dla rodziców na szczególne okazje, ustala dyżury oraz w pewnym stopniu kontroluje pracę kadry. Nie wtrąca się w moje decyzje odnośnie nauczycieli, ale zgłasza mi swoje uwagi. Nasi rodzice w zarządzie są wolontariuszami, czego nie zawsze świadoma jest część rodziców niezaangażowana w sprawy szkolne. Ci rodzice niestety uważają, że powinno być wszystko podane na tacy i czasami wykazują się roszczeniową postawą wobec innych, a sami od siebie nie wnoszą nic. Ale na szczęście są też tacy rodzice poza zarządem, którzy poproszeni o pomoc, zwykle jej udzielają. Ogromnym i sympatycznym sukcesem naszego zarządu była organizacja balu karnawałowego. Największą naszą troską jest zaś administrowanie pieniędzmi. Przy rosnącej liczbie dzieci w szkole zaczęło to wykraczać poza możliwości czasowe naszej nieocenionej skarbniczki, pani Ani Wyciechowskiej, która także jest wolontariuszką – mówi Renata Jarecka z Crawley.

Która szkoła?

To rodzic wybiera jedną z placówek dostępnych na rynku i właśnie do niej przyprowadza swoją pociechę. Przyczyny wyboru są różne, począwszy od lokalizacji, dostępnego miejsca, opinii o placówce, wiedzy na temat jej funkcjonowania, faktu, że uczniami danej szkoły są już dzieci znajomych itp.

– Można powiedzieć, że szkoła jest miejscem rodziców i dzieci. To rodzice ją finansują, bez nich nie byłoby szkoły. Ważną rzeczą jest Komitet Rodzicielski, który wykonuje szereg prac, ale zawsze w porozumieniu z dyrekcją. Taka relacja jest bardzo ważna – podkreślała Janina Bytniewska, dyrektor szkoły na Stamford Hill.

Polska szkoła to nie tylko nauka, to także cały szereg zdarzeń, które przyczyniają się do integracji nie tylko dzieci, ale także i ich rodziców. – Kiedy moja córka rozpoczęła naukę w polskiej szkole, przyprowadzałam ją co tydzień na lekcje i w związku z tym, że szkoła znajdowała się dość daleko od mojego miejsca zamieszkania, nie opłacało mi się wracać do domu. Czekałam w szklonej kawiarence aż Natalia skończy lekcje. Właśnie wówczas poznałam wiele mam, nawiązałam cenne przyjaźnie. Z czasem zaczęłyśmy udzielać się w różnych pracach na rzecz szkoły. W porozumieniu z dyrekcją, organizowałyśmy szkolne Mikołajki, potem zabawę karnawałową, sprzedawałyśmy ciasta podczas szkolnych kiermaszy. Bardzo zżyłam się ze szkolą i polubiłam tą pracę mimo, że nie otrzymywałam za nią pieniędzy. Widziałam w tym sens i czerpałam z tego przyjemność. Natalia była ze mnie dumna – mówiła jedna z mam, która od kilku lat związana jest z Kołem Rodziców w szkole na Willesden Green.

To czy szkoła jest atrakcyjna dla ucznia i rodzica w dużym stopniu zależy od dyrekcji i osób zarządzających szkołą, ale też nie należy bagatelizować faktu, że jest to współzależne od rodziców. To właśnie rodzice współpracując z dyrekcją mogą wpływać na to, co poza edukacją będzie miało w niej miejsce i co przyczyni się do tego, że szkoła będzie atrakcyjnym miejscem dla ich dzieci. Takie zaangażowanie wymaga zaoferowania swojego wolnego czasu i przede wszystkim chęci oraz świadomości, że praca wykonywana jest nie dla dobra szkoły, ale przede wszystkim dla dzieci.

– Jednym z najważniejszych ogniw w sobotnich polskich szkołach są rodzice, ich współpraca z szkołą ma wymiar społeczno-wychowawczy. Wymiar ten ma odzwierciedlenie niejednokrotnie w wychowaniu własnych dzieci, bo doświadczenie nabyte w szkole przez rodziców pochodzi przez wymianę informacji z wykwalifikowaną kadrą nauczycielską – powiedział Krzysztof Rybarczyk współpracujący ze szkołą im. Ryszarda Kaczorowskiego.

– Szkoła powinna być zorganizowana, opierać się na wzajemnej współpracy dyrektora z nauczycielami i rodzicami. W każdej szkole powinny mieć miejsce częste szkolenia dotyczące tej współpracy. Szkoła to wspólnota, instytucja wzajemnie wspierająca się. Rodzice mają potrzebę spotykania się, wspierania w trudnych dla nich chwilach, muszą czuć, że polska szkoła, to ich szkoła – mówiła Małgorzata Lasocka, dyrektor szkoły na Putney-Wimbledon, która podkreśla, że dla rodziców posyłanie dzieci do polskiej szkoły i angażowanie się w życie szkoły to wielki wysiłek.

Dochód z kiermaszu przeznaczono tradycyjnie na fundusz szkolny. / fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Dochód z kiermaszu przeznaczono tradycyjnie na fundusz szkolny. / fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– Szkoła to nie tylko nauka, można to zrobić na prywatnych lekcjach. Najważniejsza jest wspólnota, którą tworzymy w szkole. Jeżeli dzieci i rodzice dobrze czują się w polskiej szkole, mają tam przyjaciół, to będą chcieli do szkoły przychodzić. To wielki wysiłek rodziców i inwestycja w przyszłość swojego dziecka. Prowadzenie polskiej szkoły wymaga wysiłku z każdej strony, bardzo ważną rolę w szkole pełni prezes Zarządu Szkoły. Obecnie współpracuję już z ósmym prezesem i z każdym z nich łączyły mnie bardzo dobre relacje. Każdy z nich wprowadzał coś nowego; mam wiele do zawdzięczenia wszystkim byłym i obecnym członkom Zarządu Szkoły. Rodzice wzajemnie przekazują sobie wiedzę i wprowadzają nowe pomysły. Nie wszystkie należą do mnie. Praca Zarządu Szkoły oraz rodziców jest nie do przecenienia – podsumowała Małgorzata Lasocka.

Zapisując dziecko do szkoły, warto zasięgnąć informacji na temat funkcjonujących w szkołach Kół Rodzicielskich, które z otwartymi rękoma z pewnością do swojego grona przyjmą nowych rodziców. Ich trud z pewnością zostanie doceniony przede wszystkim przez dzieci, w nie przecież warto zainwestować.

– Rodzice nie rozumieją, że w pracy charytatywnej nie ma nic złego, nie do końca też rozumieją, że robią to dla swoich dzieci, bo uważają, że skoro płacą za szkołę, to są już zwolnieni z innych powinności. Niestety nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że gdy przeliczymy tę całoroczną opłatę na godziny, które dziecko spędza w szkole, to okaże się, że godzina edukacji z wykwalifikowaną kadrą (zdecydowana większość szkół zatrudnia tylko nauczycieli z wyższym wykształceniem, wszyscy posiadają zaświadczenie o niekaralności, część z nich przeszkolenie w zakresie udzielania pierwszej pomocy – przyp. red.) kosztuje ich blisko lub niewiele ponad dwa funty. Szkoda, że nie potrafią tego docenić i tak trudno jest im zrobić coś dodatkowego, minimalnego w ciągu roku, aby ta szkoła była jeszcze lepszym miejscem dla ich dziecka – mówiła Ewelina Michalak, mama Weroniki.

– Niewielu rodziców jest świadomych tego, na jakich zasadach tak na prawdę funkcjonuje większość szkół sobotnich – zaznacza Violetta Ramnarace, dyrektor szkoły w New Malden. – Nie jest to powszechnie znany fakt, iż członkowie Zarządu Kół Rodzicielskich włączając Prezesa Zarządu, działają na rzecz szkoły całkowicie społecznie w ramach swojego wolnego czasu. Prawda jest taka, iż bez zaangażowania i dedykacji rodziców, nie tylko tych którzy pełnią rolę w Zarządzie Szkoły, ale wszystkich mamusi i tatusiów, a często dziadków, babci, wujków i innych krewnych, szkoła nie mogłaby funkcjonować w takiej formie w jakiej obecnie istnieje. Niezliczona ilość godzin pracy społecznej spędzona na przygotowaniach imprez szkolnych, marketingu, komunikacji, organizacji, finansach, zarządzaniu i wszystkiego innego, jest bezcenna i nikt nie jest w stanie przełożyć tego na wartość monetarną. Więzi i przyjaźnie członków społeczności szkolnej są zbudowane na dawaniu a nie braniu i to musimy docenić i promować z całą zawziętością. Wierzę, że chęć bezinteresownej pomocy można znaleźć w każdym z nas, trzeba tylko ją odpowiednio pobudzić! – sumowała Violetta Ramnarace, dyrektor szkoły w New Malden.

Wychowanie, edukacja i praca na rzecz rozwoju naszych dzieci to nasz obowiązek, zwłaszcza na emigracji. To także nośnik kultury przekazywanej z pokolenia na pokolenie i inwestycja w przyszłość tych pokoleń. Warto mieć to na uwadze, inwestując w przyszłość naszych dzieci.

–Spory procent rodziców zapisuje swoje dzieci do polskiej szkoły, jako najbardziej adekwatnej formy edukacji swoich dzieci. Jednak rola rodzica tu się nie kończy, a raczej zaczyna. Rola rodziców jest zazwyczaj ścisłe określona przez Prawa i Obowiązki Rodziców umieszczone w szkolnym Regulaminie dla rodziców i Statucie Szkoły. Jest niezmiernie ważne, aby każdy z rodziców zapoznał się z tymi dokumentami. Te dokumenty regulują pracę szkoły i zakres kompetencji osób zaangażowanych. Jednak dokument szkolny to nie to samo, co nakaz wewnętrzny oraz wyrobienie pewnych nawyków.

Każda szkoła polega na wzajemnej pomocy i wzajemnym szacunku rodziców dla szkoły jako warunkami ‘sine qua non’ wychowania dzieci i młodzieży w obecnych czasach.

Rodzice angażując się w działalność szkoły robią to przez udział w pracy Rady Rodziców (Koło/ Komitet Rodzicielski). Powinni jednak mieć na uwadze, że Rada Rodziców nie jest władzą rodziców – jest ciałem kolegialnym, którego celem jest wspieranie szkoły, doskonalenie współpracy z dyrekcją szkoły i Radą Pedagogiczną oraz tworzenie przyjaznej atmosfery w szkole – wyjaśniała Beata Howe, dyrektor szkoły im. Ryszarda Kaczorowskiego.

Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Małgorzata Bugaj-Martynowska

komentarze (0)

_