13 września 2014, 11:00 | Autor: Andrzej Kisiel
Jestem bardziejszy

– Mamo, mamo – dzieciak ciągnął kobietę za rękaw – ten pan mnie zasłonił. On jest taki, taki bardziejszy niż ja – podsumował. – Nie mówi się bardziejszy tylko większy – poprawiła kobieta. A ja w ten sposób zostałem „bardziejszy”.

Maluch miał rację. Byłem tak na oko dwa razy wyższy od dzieciaka. Stanąłem w kolejce po świeże słodycze z lokalnej piekarni i po prostu nie zauważyłem malucha, a on pożalił się mamie. – Mamo, ja jestem taki mały, chodzę dopiero do pierwszej klasy – żalił się chłopiec. – Ty też będziesz kiedyś duży, zobaczysz – próbowałem go pocieszyć, a jego mama przytaknęła. – Tak, synku i będziesz starszy, i będziesz pracować, i będziesz jak pan – zapewniała czule. A ja w duchu dodałem: – I będziesz tego żałował, bo zamiast do zabawy na podwórku, będziesz zasuwał metrem lub tramwajem na ósmą rano do pracy, szef będzie cię rugać, żona zamęczać prośbami o pieniądze, potem sam będziesz się zamęczać prośbami o podwyżkę pensji, jeszcze później obawami o emeryturę, wyłysiejesz od trosk i zmartwień, a potem będziesz stary i nic ci się nie będzie chciało, będziesz tylko biegać po lekarzach i zostaniesz stetryczałym staruszkiem. Czy na pewno chcesz być taki duży kolego? – zadałem w duchu retoryczne pytanie. Maluch stał spokojnie i wybierał jakieś ciastka. No, przynajmniej na razie zapomniał o tym, że przed chwilą chciał być duży i bardziejszy niż teraz.

Niezaprzeczalne piękno polskich gór / fot. Wikipedia
Niezaprzeczalne piękno polskich gór / fot. Wikipedia

Oj, chyba wszyscy pragniemy być czasami bardziejszy od samych siebie. O, na przykład ja. Dziś przeczytałem, że są kraje, w których po przejściu na emeryturę dostaje się tyle samo albo prawie tyle, co wcześniej w pracy. To pięknie, bo w Polsce wszyscy mnie straszą, że gdy skończę pracę i przejdę na emeryturę, to w ciągu pół roku umrę z głodu. Przez pięć miesięcy będę przejadał oszczędności, w szóstym będę żyć nadzieją, a potem już ostateczny koniec… A więc wyjadę do Arabii Saudyjskiej, bo tam emerytura nie różni się wysokością od ostatniej pensji. Dobrze jest też w Chinach, tam państwo daje emerytowi 80 proc. jego zarobków. Wesołe jest życie staruszka w krajach niderlandzkich, w ciepłej Hiszpanii, czystej Austrii i nudnej Danii. Jest w czym wybierać! Oczywiście wymaga to poświęcenia, ale już 2 mln Polaków wyjechało za granicę odkąd wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, i jakoś tam sobie radzą odkładając na starość. A perspektywa słodkiego i dostatniego życia na emeryturze w Chinach jest po prostu urzekająca! Tylko czy wtedy nie będę tęsknił za czymś innym, na przykład za widokiem porannych mgieł snujących się w dolinie Warty? Może zechcę usłyszeć klangor żurawi zbierających się jesienią do odlotu gdzieś na mokradłach Lubelszczyzny? Nie wiem, czy widok pustyni Gobi wynagrodzi mi brak widoku Tatr albo szumu wodospadów w Karkonoszach. Ale, co tam. Jeśli będę tęsknił, to zamówię sobie przez Internet przesyłkę z głosami natury, zapachem wiosennej łąki i dotykiem porannej rosy a w promocji dostanę jeszcze szczyptę nadwiślańskiego piasku i trochę słowiańskiej melancholii. Wszystko z dostawą do domu z widokiem na rzekę Jangcy w Chinach.

Ale są i minusy takiej zamiany. Tam, na wschodzie, będę musiał wcześniej wstawać, a ja tego nie lubię. Bo przecież na wschodzie dzień zaczyna się wcześniej i kończy wcześniej zgodnie z ruchem naszej planety. Tak więc ci, którzy mieszkają na zachodzie, generalnie mają lepiej, bo tutaj słońce co prawda wstaje później, ale dzień jest dłuższy i dłużej można cieszyć się pięknymi widokami. – To niesprawiedliwe, my też chcemy mieć dłuższy dzień! – wołają emeryci, którzy wybrali słodkie życie na wschodzie. I jak to wszystko pogodzić? Może wyjechać na daleką północ? Tam dzień trwa pół roku, ale noc też trwa pół roku… Trudny wybór, szczególnie dla Polaków, którzy są urodzonymi malkontentami i wiecznie marudzą. To może zrobimy tak: ranek spędzamy na wschodzie, bo tam słońce pojawia się najwcześniej, ale dzień kończymy na zachodzie; w ten sposób zyskujemy jeszcze sporo dodatkowego czasu, a dzień staje się naprawdę dłuuuuugi. Do tego lato spędzamy na dalekiej północy, gdzie trwa ono pół roku i wtedy słońce zachodzi tylko na kilka godzin albo wcale się nie chowa za horyzontem (ale to wersja tylko dla miłośników terenów podbiegunowych), zaś zimę spędzamy w ciepłych krajach, do których odlatujemy razem z bocianami. Może być?

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_