06 listopada 2014, 09:36 | Autor: Piotr Gulbicki
Londyński duch słowiańskiej poezji

Poezja, muzyka, spotkania, prelekcje… Cztery dni, goście z kilku krajów. Podczas II Festiwalu Poezji Słowiańskiej, który odbył się w Londynie, było w czym wybierać.

Niedzielne popołudnie, Jazz Cafe POSK. Trwa koncert galowy dla publiczności, na scenie londyński Zespół Pieśni i Tańca Orlęta. Kolorowe stroje, rodzimy folklor. I burza braw po występie. A potem kolejni wykonawcy. Wiersze polskich poetów mieszkających w Londynie recytuje Beata Szajowska, na fortepianie gra Janusz Kohut, na gitarze Chorwat Goran Tomić. Góralskie klimaty, muzyka bałkańska, rytmy flamenco. Jeszcze śpiewacy Teatru Muzycznego Movimento z Czechowic-Dziedzic, Anna i Sebastian Gabrysiowie, wprowadzą publiczność w świat muzyki klasycznej, jeszcze pochodząca z tego samego miasta Ewelina Stanclik zaśpiewa standardy jazzowe, jeszcze Paweł Ulman w akompaniamencie i solo zaprezentuje swój fortepianowy warsztat. I festiwal przejdzie do historii…

Pamięci Okudżawy

Humory dopisują. Stoją od lewej: Ewelina Stanclik, Beata Szajowska, Aleksy Wróbel, Anna Gabryś / fot. Piotr Gulbicki
Humory dopisują. Stoją od lewej: Ewelina Stanclik, Beata Szajowska, Aleksy Wróbel, Anna Gabryś / fot. Piotr Gulbicki
Odbywają się w różnych krajach, gromadząc twórców i ludzi związanych z poezją. To dobra okazja do promocji, prezentacji własnego dorobku, nawiązania nowych znajomości. Festiwale Poezji Słowiańskiej mają ciekawą tradycję, z roku na rok ich ranga rośnie. Na tegoroczną londyńską imprezę przyjechali goście z Białorusi, Bułgarii, Chorwacji, Litwy, Rosji, Rumunii, Serbii, Słowenii. Byli też Polacy – z kraju, z Irlandii oraz z Londynu. Cztery dni, napięty grafik. I chociaż nie wszystko udało się zrealizować (z powodu natłoku zajęć z programu wypadły koncerty poświęcone twórczości Władimira Wysockiego i Jacka Kaczmarskiego), to jednak trudno narzekać. Przedsmakiem dalszych atrakcji było czwartkowe spotkanie poświęcone Bułatowi Okudżawie, podczas którego o legendarnym bardzie opowiadała jego wieloletnia współpracowniczka Lidia Grigoriewa. Wspomnienia przeplatały pieśni, rosyjski klimat wypełnił pomieszczenie. A potem, wieczorem, koncert w Sali Teatralnej POSK-u oficjalnie zainaugurował festiwal.

Weneckie maski

Piątek. To przede wszystkim dzień poetyckich gal, ale wcześniej, o godzinie 10, ważny punkt festiwalowego grafiku – wizyta w Ambasadzie RP. Uczestników imprezy podejmuje ambasador Witold Sobków. Ponadgodzinne spotkanie, luźna atmosfera, rozmowy o poezji.

Potem powrót do Jazz Cafe, która do końca będzie bazą festiwalu. I trzy kolejno następujące po sobie gale – warszawska, bałkańska oraz rosyjska. Podczas pierwszej swój dorobek prezentują poeci z Warszawy, druga przeznaczona jest dla gości z Bałkanów, a trzecia dla twórców z Rosji. Łącznie pięć godzin poetyckich, słowiańskich wrażeń. To nie koniec, przed uczestnikami jeszcze noc poetów, w czasie której każdy będzie miał okazję zaprezentować się na scenie. Ale zanim to nastąpi swój czas ma Lidia Grigoriewa – poetka, tłumaczka, fotografik. Rosjanka od lat mieszkająca w Londynie przedstawia kolekcję własnych zdjęć wykonanych podczas festiwalu w Wenecji. Pokaz w formie performensu – w którym muzyka, słowa i obraz tworzą jedną całość – robi wrażenie.

Atmosfera praskich piwiarni

Kolejny dzień, kolejne wydarzenia. Sobotni program rozpoczynają warsztaty, podczas których Marlena Zynger, redaktor naczelna czasopisma „LiryDram”, przybliża realizowany przez pismo program promocji poezji, a Magdalena Węgrzynowicz-Plichta, prezes Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, opowiada o działalności tamtejszych środowisk poetyckich.

Strzałem w dziesiątkę okazuje się wizyta w Bibliotece Polskiej POSK. Dużym zainteresowaniem cieszą się rękopisy i biblioteczne pamiątki, które festiwalowym gościom prezentuje zastępca dyrektora tej placówki Grzegorz Pisarski. Najwięcej pytań dotyczy życia i twórczości Kazimierza Wierzyńskiego – emigranta, wybitnego poety i prozaika, zdobywcy złotego medalu w konkursie literackim podczas Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku.

Wracamy do Jazz Cafe, za chwilę rozpocznie się promocja antologii „Pięciu z KaMPe”. Aleksy Wróbel, Dominik Witosz, Frederick Rossakovsky-Lloyd, Tomasz Mielcarek, Tomasz Wybranowski. Wszyscy mieszkają na emigracji, wszyscy tworzą poezję i wszyscy podpisują się pod słowami stanowiącymi motto książki: „Różnimy się bardzo. Są sprawy fundamentalne, które nas dzielą. Inaczej czujemy bluesa. W innym rytmie biją nasze serca. Ponad wszystkim co nas różni i dzieli, łączy nas Poezja”.

Było o czym rozmawiać. Uwagi wymieniają Magdalena Węgrzynowicz-Plichta, prezes Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich i Nicolae Mares, poeta, tłumacz, były ambasador Rumunii w Polsce.  / fot. Piotr Gulbicki
Było o czym rozmawiać. Uwagi wymieniają Magdalena Węgrzynowicz-Plichta, prezes Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich i Nicolae Mares, poeta, tłumacz, były ambasador Rumunii w Polsce. / fot. Piotr Gulbicki

Promocja antologii, wydanej przez Aleksandra Nawrockiego, który od lat organizuje festiwale poetyckie w Polsce, jest okazją do przybliżenia Grupy KaMPe – jej działalności, osiągnięć, znaczenia.

– To dopiero druga formacja poetycka w dziejach Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. To sprawia, że tworzy ona historię – podkreśla podczas prelekcji dr Ewa Lewandowska-Tarasiuk.

Historię tworzył również Bohumil Hrabal. Sylwetkę tego wybitnego czeskiego pisarza wspominają Jan i Krystyna Kaplanowie. Znali się wiele lat – on odwiedzał ich w Londynie, oni go w Pradze. Jan Kaplan, który wydał książkę poświeconą Hrabalowi, prezentuje archiwalne zdjęcia swojego przyjaciela, a także fragmenty filmu „Pociągi pod specjalnym nadzorem”, który powstał na podstawie opowiadania Hrabala.

– Twórczą inspirację dla Bohumila stanowiła atmosfera praskich piwiarni. Rozmawiał z ich bywalcami, chłonął tą specyficzną atmosferę – wspomina Kaplan.

Zmiana klimatu, tym razem czas dla dzieci. W działającej przy Ambasadzie RP w Londynie Szkole im. Lotników Polskich od kilku lat prowadzone są warsztaty poetyckie, a młodzi twórcy odnoszą ciekawe sukcesy – nie tylko na polonijnym gruncie. Teraz najlepsze wiersze ukazały się „Antologii Młodych Poetów”, wydanej w serii Biblioteczki KaMPe, a jej bohaterowie mieli okazję zaprezentować swój dorobek przed dorosłą, festiwalową publicznością. Co więcej, Aleksander Nawrocki zapowiedział publikację wybranych utworów w redagowanej przez siebie „Poezji Dzisiaj”.

Chwila przerwy i gala beskidzka. Wiersze czytają Juliusz Wątroba i Jan Picheta, a o działalności Teatru Polskiego w Bielsku-Białej opowiada jego wicedyrektor Sabina Muras. Natomiast wisienką na torcie dzisiejszego, sobotniego wieczoru, jest koncert Janusza Kohuta. Wypełniona po brzegi sala, godzinny występ, owacja na stojąco.

Więcej gości, więcej muzyki

– Najbardziej, poza wysokim poziomem artystycznym, cieszy prawdziwie rodzinna atmosfera. Łzy podczas pożegnania były bardzo wymowne – powie nam później organizator festiwalu, lider i założyciel Grupy KaMPe Aleksy Wróbel, dodając, że w porównaniu z ubiegłoroczną imprezą był bogatszy program, więcej gości, a także więcej muzyki. Mimo ograniczonych środków finansowych.

Zanim jednak goście rozjechali się do domów, czekały na nich niedzielne atrakcje. Najpierw gala poezji białoruskiej, a potem koncert w którym oprócz artystów znanych już z innych festiwalowych występów zaśpiewała Martyna Kubiak-Sharma, była wokalistka Teatru Buffo.

I jeszcze jedna impreza, poświecona pamięci Jerzego i Wacława Zagórskich. Pierwszy był poetą, tłumaczem, eseistą; drugi, jego brat – pisarzem, dziennikarzem, redaktorem „Tygodnia Polskiego”. Ich sylwetki i twórczość przybliżają Katarzyna Bzowska, Janusz Guttner i Marlena Psiuk.

To przedostatni punkt tegorocznego festiwalu, kropką nad „i” jest koncert galowy dla publiczności, o którym pisaliśmy na początku. Gasną światła, milkną dźwięki. A organizatorzy już zapraszają na przyszłoroczną imprezę. I zapewniają, że będzie się działo…

Piotr Gulbicki

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Piotr Gulbicki

komentarze (0)

_