25 listopada 2014, 15:15 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Ryzykowna przygoda

Phoenix Artist Club to niemal kultowe miejsce na Soho w centrum Londynu. Zlokalizowany w podziemiach teatru Pheonix stał się ulubionym barem aktorów, którzy po skończonej pracy przychodzili tu na drinka. Częstym gościem lokalu była Julia McKenzie, gwiazdy wystawianego przez 21 lat musicalu „Blood Brothers” David Cassidy i Barbara Dickson, czy piosenkarka Natasha Hamilton.

Kadr z dotychczasowej produkcji dostępnej w aplikacji QuackQuack
Kadr z dotychczasowej produkcji dostępnej w aplikacji QuackQuack
Nie bez kozery zatem to właśnie tutaj odbyło się spotkanie z aktorami i producentami planowanego serialu polskojęzycznego „Londyńska przygoda.” Don Allen, producent z AMN Entertainment opowiedział po krótce, czym jest ten projekt.

– Reprezentuję pierwszą na świecie firmę produkującą filmy fabularne, seriale, dokumenty, programy rozrywkowe i animacje wyłącznie na telefony i tablety. Nasze produkcje o odcinkach nie dłuższych niż 15 minut są dostępne na platformie QuackQuack. To innowacyjny projekt pozwalający odbiorcom oglądać telewizję na życzenie w drodze do pracy, w metrze, w zasadzie wszędzie. Do tej pory nakręciliśmy już kilka produkcji w języku angielskim, nasza opera mydlana miała 300 tysięcy obejrzeń. Ponieważ widzimy potencjał jeżeli chodzi o audytorium z innych krajów, postanowiliśmy wyprodukować analogiczne seriale po francusku, po chińsku i po polsku, ze względu na to, że w Londynie te mniejszości są dominujące. W przyszłości planujemy kolejne w językach hiszpańskim i portugalskim – opowiadał. Wytłumaczył także, że serial nie ma jeszcze scenariusza. Scenariusz powstanie na podstawie osobowości aktorów, którzy zostaną wybrani do produkcji, podobnie ze scenografią.

– Jesteście częścią tej produkcji, dlatego spotkaliśmy się tutaj, aby was lepiej poznać – powiedział do aktorów. Ale aktor to nie tylko pasja, ale też zawód, dlatego w rozmowach kuluarowych pojawiły się pytania o finanse. Zgodnie z informacjami producenta serial ma zarabiać na siebie poprzez reklamy oraz lokowanie produktu. Jednak zanim to nastąpi i program stanie się dochodowy, występujący nie mogą liczyć na wysoką gażę. Najpierw zostanie wyprodukowany 5-odcinkowy pilot, którego ograniczony budżet pokryje wyłącznie wydatki. Jeżeli okaże się sukcesem, polscy aktorzy dostaną wynagrodzenie odpowiadające ich oczekiwaniom, a przede wszystkim to, co początkującym w tej branży jest najbardziej potrzebne – rozpoznawalność.

Oprócz Dona, który jest głównym producentem i jego asystentki, ekipa filmowa będzie składała się z samych Polaków. Reżyserem pilota będzie Mateusz Żebrowski.

– Pilot serialu, składający się z 5 odcinków, będzie kręcony w styczniu, ponieważ potrzebujemy dograć szczegóły scenariusza i obsady. W pierwszym odcinku poznamy czterech głównych bohaterów, a każdy kolejny będzie odrębną historią związaną z jedną osobą. Docelowo każdej postaci ma być poświęconych 5 odcinków, czyli razem 20, ale nie wykluczamy, że w przyszłości, jeżeli produkcja będzie się cieszyła dużą popularnością, powstaną kolejne sezony – powiedział.

Zapytany o to, jakie są jego oczekiwania pod względem reklamowym odparł, że na tym poziomie trudno jeszcze o tym mówić.

– Po nakręceniu pilota, chcemy rozpocząć szeroko zakrojoną akcję marketingową. Przedstawimy naszą produkcję potencjalnym reklamodawcom i oczywiście liczymy na duży odzew – dodał.

Obecny na spotkaniu scenarzysta serialu ma przed sobą niełatwe zadanie. Podczas kilku minut rozmowy z każdym aktorem musi ocenić, czy jego osobowość będzie na tyle ciekawa, że jego historia i przygody zainteresuje widzów. Edwin Roman oprócz pisania, zajmuje się jak mówi „komputerami, medytacją i… uzdrawianiem.” I jest pozytywnej myśli, jeżeli chodzi o przyszłość projektu.

– Gdy ktoś robi coś nieprzeciętnego, to bardzo mi bardzo ułatwi pisanie scenariusza. To człowiek jest kluczem do fabuły. Jeśli ktoś posiada jakieś hobby i je odgrywa, to jest dużo bardziej autentyczny, niż gdy musi udawać, że lubi to robić. Najlepsi aktorzy są dokładnie tym co przedstawiają. Oni nie grają, są ilustracją tego, czego się oczekuje od ich postaci. Natomiast jeżeli nawet aktor jest średni, ale reprezentuje siebie, to jest wiarygodny

Zdania w Phoenix Artist Club były podzielone. Byli i entuzjaści wychwalający innowacyjność tego rozwiązania, gotowi od ręki podjąć decyzję o swoim angażu, byli i sceptycy, którzy uznali, że przedsięwzięcie jest mocno ryzykowne, organizacja kuleje i brakuje ogólnego konceptu. Którzy mieli rację? Czas pokaże.

Tekst: Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_