16 grudnia 2014, 12:14 | Autor: admin
Początki konspiracji 1939-40 rok we Lwowie

W okresie przedwojennym byłem zaangażowany w pracę „Orląt” Związku Strzeleckiego (ZS). Nie pamiętam dokładnie, kiedy zostałem hufcowym Orląt w dzielnicy Zniesienie.

Związek Strzelecki był organizacją dosyć czynną w naszej dzielnicy. Prezesem Oddziału był pan Adam Baczewski, znany właściciel wytwórni wódek i likierów. Natomiast wiceprezesem był dawny legionista, pan Jan Orłoś, dyrektor rzeźni miejskiej, zatrudniającej kilkuset pracowników. Komendantem był por. Jan Mogielnicki (?).

Oddział miał dobrą świetlicę na zbiórki „Orląt” i zebrania zarządu. Prócz mojej działalności w dzielnicy Zniesienie w latach 1938-1939 byłem również aktywny w Akademickim Oddziale Związku Strzeleckiego (AOZS), na ul. Kurkowej – Sekcja szkół średnich. Po kursie w Spale zostałem pełniącym obowiązki Instruktora powiatowego Orląt. Prezesem ZS powiatu Lwów -Miasto był geodeta inż. Antoni Hollender, kolega ze studiów gen. Władysława Sikorskiego (późniejszego od 1939 roku premiera i Naczelnego Wodza).

Zajęcie przez bolszewików Lwowa (23 września 1939 roku) w wyniku agresji Armii Czerwonej na Polskę (17 września 1939 roku) – było prawdziwą katastrofą. Lwowska młodzież od początku okupacji działała z trudnością w nowych i ciężkich warunkach. Przede wszystkim rozpoczęły się prace organizacyjne i pomoc dla uciekinierów z różnych stron Polski. W miarę możliwości pomagano szczególnie ochotnikom do Armii Polskiej, formującej się we Francji. Podczas spaceru na Corso Akademickim, gdzie wieczorami zbierała się na spacery cała młodzież lwowska, specjalnie w soboty i niedziele, spotkałem por. Jana Sienkiewicza, komendanta ZS Lwów – Miasto. Dałem mu wtedy znać, że chcę się włączyć do pracy w organizacji. Polecił mi skontaktowanie się z prezesem inż. Antonim Hollendrem pseud. „Żubr” na Łyczakowie. Skierował mnie przez dr Janinę Kultysównę do pani „Wandy” (Ossowskiej) na ulicę Piaskową. Przyznać muszę, że na ulicy Piaskowej byłem po raz pierwszy w życiu (topograficznie znajdowała się ona na końcu ulicy Kurkowej na końcu Łysej Góry). Pani „Wanda” w rozmowie ustaliła, kto mnie przysłał i zapytała mnie o pseudonim. Wybrałem „Jan Styka”, podałem adres i inne szczegóły. Po paru dniach przyszedł do mnie łącznik i po rozmowie przekazał zadanie znalezienia broni. Nie było to trudne, gdyż na ulicy naprzeciw szkoły powszechnej imienia św. Marcina był widoczny skład karabinów Mauser.

Po paru dniach, już w listopadzie przybył do mnie mój „kontakt”, wiem, że był to oficer Wojska Polskiego, i polecił, abym około połowy listopada tego roku udał się do Banku Gospodarstwa Rolnego, mieszczącego się przy placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, celem złożenia przysięgi związanej z wstąpieniem do konspiracyjnej organizacji Służby Zwycięstwa Polski. Dostałem później polecenie zakładania „piątek” wśród młodych Hufca Orląt Zniesienie ZS. To było moje pierwsze formalne działanie po złożeniu przysięgi. Drugim „kontaktem” był mój katecheta, ksiądz Wincenty Tarnogrodzki z Katedry Lwowskiej. Byłem parokrotnie w jego kancelarii i raz dostałem kilkaset ulotek formatu A5 na bardzo cienkim papierze. Ulotki były przysłane przez Rząd RP na Emigracji (Paryż – Angers) we Francji. Nie byłem specjalnie zachwycony treścią ulotki, bo za całą katastrofę wojenną obwiniano rząd, a nie sprawność wrogich wojsk niemieckich i sowieckich (zmowa polityczna z 23 sierpnia 1939 roku). Było tych ulotek około 300-400 sztuk. Kilka rozdałem w szkole, a resztę w „zakopiańskiej” szkatułce zostawiłem w domu na szafie przy wejściu do pokoju. Było to w początkach października.

10 kwietnia 1940 roku przyszło czterech enkawudzistów, którzy przeprowadzili rewizję w mieszkaniu i aresztowali mojego Ojca, służącego w Policji Państwowej. W szafie na dolnej półce miałem złożone różne gazety polskie, które mnie bardzo interesowały. Znajdowały się w nich artykuły, opisujące pogrzeb Pierwszego Marszałka RP Józefa Piłsudskiego, katastrofę samolotu Żwirki i Wigury, budowę ORP „Grom” i ORP „Błyskawica”, zawody balonowe Gordon Bennetta, lot pułkownika pilota Stanisława Jakuba Skarżyńskiego (zginął na morzu w 1942 roku) i tym podobne. Enkawudzista tak był zafascynowany moimi zbiorami, że nawet nie popatrzył, co jeszcze znajdowało się na szafie. Specjalnie zwrócił uwagę na polskowo wojewodu[1] Piłsudskiego (szczególnie ten egzemplarz gazety), przeglądał. Muszę stwierdzić, że miałem szczęście… Ojciec mój – jak wspomniałem – był już aresztowany, ale 13 kwietnia 1940 roku enkawudziści przyszli ponownie do naszego mieszkania i aresztowali resztę rodziny, wywożąc nas do Kazachstanu. Ulotki udało mi się zwrócić księdzu. Przed tym wydarzeniem, zdaje się w październiku 1939 roku podczas tzw. mitingu w Rzeźni Miejskiej jedna z prelegentek bardzo głośno krzyczała do dyrektora: „Panie Orłoś, panem i pańskim pupilkiem Ottonem Hulackim i jego kolegą” są zainteresowane odpowiednie władze. Żona dyrektora Orłosia natychmiast przybiegła do mojej matki z ostrzeżeniem, abym się ukrywał. Niestety tego nie zrobiłem, gdyż byłem zaprzysiężony i uważałem, że moim obowiązkiem jest pozostanie na miejscu. Jeszcze innym moim kontaktem, jaki miałem we Lwowie, był mój kolega hufcowy z „Orląt” ZS na Zamarstynowie Wacek Galatowicz. Spotkałem go na ulicy i poszliśmy do domu naprzeciw szkoły dr Jana Niemca na ulicy Pełczyńskiej. Przedstawił mnie dwóm braciom, jak się po tym domyśliłem, byli to bracia Weissowie. Pokazali mi jak się odbija na woskówce ręcznie z siatki ulotki. Powieliliśmy kilka egzemplarzy pisma „Walka”. Było to przed Bożym Narodzeniem 1939 roku. Zdaje się, że w tak prymitywny sposób więcej ich nie powielano. Wiem z późniejszych (powojennych) ustaleń, że Weissowie mieli w 1943 roku porządny powielacz i wówczas zaczęli produkować pismo „Walka” w domu na ulicy Kurkowej. W czasie pobytu na zsyłce nie zapomniał o mnie i rodzinie ksiądz Tarnogrodzki z Katedry Lwowskiej, który przysłał nam kilka paczek. W podziękowaniu za tamten ratujący życie <wielki> gest – wykupiłem w POSK-u fundatorstwo Jego Imienia.

Tak zapamiętałem mój skromny udział w pracy konspiracyjnej pod okupacją sowiecką we Lwowie.

 Otton Z. Hulacki, Isle of Wight

Otton Hulacki
Otton Hulacki
Od redakcji: Otton Hulacki podczas tegorocznej, styczniowej gali „Człowiek i organizacja roku” Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza.



[1] Po rosyjsku wojewoda znaczy: marszałek wojsk, komendant… Vladimir Dahl, Słownik języka rosyjskiego (Толковый словарь живого великорусского языка Владимира Даля)

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_