21 lutego 2015, 12:52 | Autor: admin
Kulinarny gwiazdozbiór w Bray

O wiosce Bray wiedzą raczej tylko wybitni smakosze o wypchanych portfelach. Ta mekka smakoszy znajduje się nad Tamizą, w pobliżu Maidenhead w hrabstwie Berkshire. W całej Wielkiej Brytanii znajdziemy tylko cztery (!) restauracje z trzema gwiazdkami Michelina. Takie wyróżnienie oznacza sławę na skalę światową. O te właśnie gwiazdki toczą się zażarte boje kulinarne od Paryża po Nowy Jork. Tymczasem senna wioska Bray ma aż dwa przybytki oznaczone tym symbolem wykwintu i wybitnego smakoszostwa: skromnie wyglądającą restauracyjkę „The Fat Duck”, prowadzoną przez kucharskiego celebrytę Hestona Blumenthala oraz nieco bardziej okazały przybytek tuż nad Tamizą: „The Waterside Inn”. Ten ostatni to prawdziwy rarytas. Założony w roku 1972 przez braci Roux jest pierwszą restauracją poza Francją, która utrzymała trzygwiazdkowy status przez 25 lat!

 

Ściśle tajne

Początki gwiazdek Michelin, dzisiejszego odpowiednika „Oscarów” dla restauracji, były dość skromne. W roku 1900 w całej Francji było mniej niż 3 tysiące samochodów. Głównym producentem opon była firma zarządzana przez braci Andre i Edouarda Michelin. Wzrost zbytu tego towaru mógł być zapewniony jedynie przez wzrost liczby aut oraz oczywiście ilości zmienianych opon. Andre wpadł na pomysł ułatwienia i uprzyjemnienia automobilowych wycieczek poprzez wydawany przez firmę Michelin przewodnik. Pierwsza jego edycja zawierała mapy, instrukcje jak zmienić i reperować opony oraz listę hoteli, stacji benzynowych i oczywiście restauracji. To ostatnie było punktem niezmiernie ważnym we Francji, gdzie jedzenie jest sprawą patriotyczno-kulturową.

Restauracje oznaczano ikonkami raczej niż opisem i ta tradycja utrzymała się do dziś. Miejsca określały więc widelczyki i łyżki, winogronka (dobra selekcja win) oraz widoczek (jeśli był piękny, lub ciekawy). Ponadto restaurację wynosiły gwiazdki. Jedna oznaczała „bardzo dobrą w swojej kategorii”, dwie „świetne jedzenie, warto zboczyć z drogi”, trzy zaś: „wyjątkowe miejsce, warte specjalnej podróży”. Początkowo przewodnik Michelin otrzymywały za darmo wszelkie zakłady oponiarsko-wulkanizacyjne, by mogły je potem rozdać swoim klientom. Pewnego razu, gdy Andre Michelin odwiedzał zakład sprzedaży opon zauważył, że jego „oczko w głowie” czyli przewodniki leżą w zgrabnej kupce na ziemi jako… podpórka dla ławki bez nogi. Zdecydował wówczas, że należy tu zastosować zasadę: „ludzie szanują tylko to, za co muszą zapłacić”. Przewodniki zaczęto więc sprzedawać i wkrótce stały się bardzo popularne. Zaczęły też obejmować kraje ościenne takie jak Belgia, Niderlandy, Szwajcaria i Bawaria – czyli popularne w owym czasie destynacje turystyczne. Wkrótce rozszerzono je na Algierię, Tunezję oraz Hiszpanię i Portugalię. Przewodnik po Wielkiej Brytanii ukazał się w roku 1911. Pierwsza i druga wojna przerwały coroczne edycje. Co ciekawe jednak w roku 1944 Alianci zwrócili się z prośbą o wznowienie ze względu na… najlepsze mapy.

Michelin Guide ukazał się już 16 maja 1945 roku, tydzień po zwycięstwie. Dziś jest to jedno z najbardziej prestiżowych wydawnictw, które mogą zmienić życie niejednego miejsca: na lepsze, bądź przyczynić się do jego upadku. Inspektorzy odwiedzający restauracje są absolutnie anonimowi i podpisują umowę o tajemnicy zawodu, jak szpiedzy, którym nie wolno odkryć sekretu pracy nawet najbliższej rodzinie. Jeżdżą też po całym świecie, od Tokio po Nowy Jork. W Japonii napotkali jednak na trudności. Po pierwszym wydaniu przewodnika (2007) kilka wybitnych restauracji nie zgodziło się na przyjęcie wyróżnienia. Powodowane to było japońską sumiennością. Gdy tylko pojawiła się gwiazdka niebotycznie wzrosły rezerwacje i liczba gości. Kucharze nie mogli pozwolić sobie na odmawianie gościom, ani też na obniżenie w związku z tym jakości dań. Starzy bywalcy okazali się ważniejsi od tak pożądanego w innych krajach wyróżnienia… Samurajska lojalność wzięła górę nad europejskim snobizmem.

 

Pub Królowej

Prócz gwiazdkowych lokali jest w Bray i pub z XV-go wieku. „The Hinds Head” był niegdyś domem gościnnym należącym do przeora klasztoru w Cirencester. Jest to jednak miejsce dość skromne i nie wyróżnia się zbytnio od innych, starych, tradycyjnych pubów w Anglii. Ceny w porównaniu z restauracjami nie są aż tak wygórowane: dania główne, od około 15 funtów. Lokal więc całkiem możliwy na kieszeń zwykłego śmiertelnika, a także i… dla obecnej królowej Elżbiety, która zaprosiła tam na lunch już pięciu innych monarchów Europy. Trudno nam sobie wyobrazić królową w wiejskim pubie, ale zapewne była to dla niej okazja do pokazania angielskich tradycji i „zwykłego życia” na tej bardzo snobistycznej prowincji.

Niedaleko Bray jest też Monkey Island, czyli „małpia wyspa”. Znajduje się tam hotel, gdzie na suficie wymalowano małpy łowiące ryby i urządzające polowania. Tam też wysyłano króla Jerzego III, gdy miał napady szaleństwa. Jego towarzyszką była ulubiona małpka…

Spacer po Bray to sama przyjemność. Odkryjemy tam prześliczne Alms Houses czyli domy dla ubogich ufundowane przez Williama Goddarda w 1609 roku. Jego postać, jak żywa, stoi nad furtą wejściową. Za pubem „The Hinds Head” jest uliczka z malutkimi domkami, z których jeden ma tunel prowadzący do kościoła. Na jej końcu znajdziemy dom nad wejściem do cmentarza z 1448, w którym niegdyś mieszkał ksiądz. Kościół St Michael to znowu magnes dla „brass rubbers” czyli osób zbierających wizerunki ze starych mosiężnych płaskorzeżb przez ich „odcieranie” na papier. Najpopularniejszy jest ten z płyty nagrobnej Sir Johna Foxley i jego dwóch żon z 1378 roku oraz Williama Goddarda, fundatora Alms Houses. Sam budynek powstał w 1293 roku. Przedtem był tam kościół saksoński. Warto rozejrzeć się za niewielką figurką „Sheela-na-gig”, to irlandzka nazwa pogańskiej bogini płodności. Wprawdzie ma utrąconą głowę, ale za to obfity biust i szeroko rozwarte nogi… Miała ona przestrzegać przed pokusami tradycyjnych wierzeń. Są tam też piękne, wiktoriańskie anioły na witrażach. Wioska Bray to idealne miejsce na wykwintny dzień, gdzie po pysznym obiedzie możemy pospacerować po urokliwych zakątkach i zastanowić się nad siłą kulinarnej czakry tego miejsca.

 

Tekst i fot. Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_