25 lutego 2015, 17:47
Kto będzie ratował polski A-level?

Osobiście dowiedziałem się o proponowanej abolicji polskiego A Level 30 stycznia, w dniu w którym ambasador Witold Sobków w imieniu prezydenta Komorowskiego nadał mi Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP. Wiadomość ta ukazała się nie gdzieindziej jak właśnie w piątkowym „Dzienniku Polskim”. Mimo przyjemnej atmosfery w ambasadzie nie mogłem się uspokoić po usłyszeniu tej wiadomości. Czułem, jakby trafił we mnie grom z jasnego nieba. Zaledwie 20 lat temu Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii wspólnie z Polską Macierzą Polską wywalczyło prawo przetrwania egzaminu przy pomocy posłów zwerbowanych przez mnie. Kiedy wraz z ówczesnym Prezesem Macierzy, Ryszardem Gabrielczykiem, w obecności szeregu posłów usłyszeliśmy w budynku parlamentu ,jak przedstawiciele brytyjskich rad egzaminacyjnych tłumaczyli, że to nieporozumienie i że tak na prawdę nikt nie chciał pozbyć się języka polskiego na poziomie dużej matury, to wiedzieliśmy że mimo ich kłamstw wygraliśmy.

Byłem przekonany że sprawa egzaminu została załatwiona na wiele lat. Już po wejściu Polski do unii i masowego napływu Polaków zakładających tu nowe rodziny, nie miałem już żadnych obaw. Wówczas było ponad 290 kandydatów na GCSE, a 80 kandydatów na A-level. Egzaminy brytyjskie z języka polskiego na poziomie małej i dużej matury (GCSE, AS i A-level) przypieczętowały bardziej niż cokolwiek innego integrację polskiej diaspory w Wielkiej Brytanii z brytyjskim środowiskiem, ale również wzmacniało współzależność wielopokoleniowej wspólnoty polskiej. Łączyło tradycyjnych srebrnowłosych już działaczy oświatowych, następne trzecie i czwarte pokolenia tradycyjnej polonii post-emigracyjnej, nauczycielki i młode matki z Polski oraz uczniów nastolatków z Polski w angielskich szkołach. A w kulisach wzbierała się cała masa dzieciarni już tu urodzonej, których rodzice z Polski upatrywali miejsce dla nich w polskich szkołach, częściowo dla świętego spokoju, a częściowo licząc się z możliwością, że przy zdaniu tych egzaminów publicznych ten temat może ułatwić im wejście do uczelni brytyjskich. Był to klucz zarówno do wychowywania dzieci w duchu polskim i utrwalenia ich tożsamości polskiej w brytyjskim otoczeniu.

Pamiętajmy, że obecnie w Wielkiej Brytanii rodzi się rocznie przeszło 20.000 dzieci polskich matek, że w londyńskich szkołach przebywało już w zeszłym roku 25.118 polskojęzycznych dzieci, że język polski jest najczęściej używanym językiem w domu (poza samym językiem angielskim) na terenie tego kraju. A więc nie tylko jesteśmy tu statystycznie na mocnej pozycji, ale również potencjalnie nasze wpływy winny rosnąć. Liczbowo jesteśmy gigantem, choć w naszych wpływach politycznych zaledwie jeszcze karłem. Już w roku 2013 mieliśmy 4500 kandydatów na polski GCSE, 1200 kandydatów na poziom AS i około 950 do uczestniczenia na poziomie A-level. Kandydaci na egzamin z języka polskiego pomnożyli się aż dziesięciokrotnie przez ostatnie 10 lat. Jest to niebywały wzrost, który nie zaznał żaden inny język.

Dlaczego więc w tym momencie podjęto taka decyzję w sprawie polskiego A-level? Otóż samą decyzję ogłosiła Rada Egzaminacyjna zwana AQA, odpowiedzialna od 20 lat za administrację polskiego A-level. AQA to skrót na Assessment and Qualifications Alliance. By uzasadnić zlikwidowanie egzaminu polskiego po roku 2019 AQA powołuje się na decyzję rządowego organu nadzorczego do egzaminów zwanego Ofqual. Zresztą na tej samej zasadzie AQA chce pozbyć się również egzaminów z języka hebrajskiego, pandżabi i bengalskiego. Nie myślę, że obwinianie Ofqual jest słuszne. Ofqual wymagał głównie podwyższenia poziomu i unowocześnienia egzaminów w istniejących tematach i wprowadzenia ustnych egzaminów w językach współczesnych. To drugie wynikało z dramatycznego ubytku kandydatów zdających z języka francuskiego czy niemieckiego ze względu na malejące zainteresowanie tymi językami wśród młodzieży brytyjskiej. Drugim celem Ofqual było usunięcie egzaminów, które pokrywały się z innymi tematami. Na tej podstawie na przykład AQA zapowiedział zakończenie egzaminów A-level, m.in. z antropologii, nauk obywatelskich (Citizenship Studies), elektroniki czy biologii ludzkiej, twierdząc że pokrywają się nieco z innymi istniejącymi już dyscyplinami. Zarządcy AQA stwierdzili, że poza językami kluczowymi jak francuski, hiszpański czy niemiecki, nie opłaca się im już wprowadzać zmian w egzaminie języków „podrzędnych” jak polskim czy hebrajski. W liście do Macierzy Szkolnej rzecznik AQA stwierdził, że nie ma możliwości, przy tak małej frekwencji uzyskać wystarczającą liczbę egzaminatorów do prowadzenia egzaminów ustnych.

Nigdzie w zeszłorocznych wypowiedziach rządowego inspektoratu Ofqual, czy ich grupy doradczej ALCAB, nie słyszałem nic na temat języków „podrzędnych”. Ich komentarze o reformach w egzaminowaniu języków współczesnych ograniczało się wyłącznie do francuskiego, hiszpańskiego czy niemieckiego, czyli do języków „mainstreamowych” (tak, to językowy nowotwór polski!), a likwidowanie egzaminów miało dotyczyć tylko tych przedmiotów, dla których istniały inne podobne alternatywy. Natomiast w liście do Macierzy Szkolnej w zeszłym tygodniu AQA nie mógł zaofiarować żadnej alternatywy na język polski .

W odpowiedzi Polska Macierz Szkolna podała statystyki wskazujące na dramatyczny wzrost demograficzny młodego polskiego społeczeństwa w tym kraju, gdzie przeciętny wiek nowo przybyłych wynosi od 20 do 25 lat. Po podaniu znanych nam już statystyk Macierz przypomniała, że zapowiada się jeszcze większa ilość kandydatów do języka A-level w ciągu następnych pięciu lat. Przy współpracy z PUNO dużo nauczycieli polskich kwalifikuje się na role egzaminatorów języka polskiego w brytyjskim systemie a pewne szkoły angielskie ofiarują przygotowanie na Polish A-level w normalnych godzinach szkolnych. Powody ogłoszone jako uzasadnienie na likwidację egzaminu z polskiego okazują się bezpodstawne.

Nim podejmie się jakąś akcję w obronie Polish A-level warto będzie sprawdzić, jak zareagują pozostałe rady egzaminatorów na propozycję Ofqalu, a szczególnie OCR (gudżerati, perski, portugalski, holenderski, turecki) i Edexcel Pearson (współczesny grecki, włoski, japoński, urdu). Choć nie widziałem w tej sprawie wypowiedzi zespołu OCR, znawcy tych spraw potwierdzają, że OCR też ma zamiar zlikwidować szereg przedmiotów, jak portugalski. W tej sprawie od Edexcel nie było Jeszce wypowiedzi. Czy mamy więc występować sami, czy razem z innymi narodowościami, których języki ojczyste są zagrożone? Jeżeli razem to nasza rola będzie kluczowa, bo z tych wszystkich wyżej wymienionych języków nasi kandydaci z polskiego są najliczniejsi, nawet bardziej liczni niż uczniowie języka włoskiego czy arabskiego. Liczniejsi od kandydatów z języka polskiego są tylko uczniowie francuskiego, hiszpańskiego, niemieckiego, chińskiego i rosyjskiego. Dużo będzie zależało od tego, jak inne mniejszości narodowe zareagują i czy będą chciały podejmować walkę z tą decyzją.

Również trzeba zbadać reakcję obecnego rządu na decyzje AQA. W tym wypadku list do ministra edukacji Nicky Morgan wysłał ambasador, licząc na rychłą odpowiedź. Możliwe, że pani minister podzieli nasze obawy, ale możliwe jest też że to nie będzie dla niej sprawą do interwencji w sprawy czysto „administracyjne”. Wiemy, jak rządy brytyjskie umieją w odpowiednim momencie uchylać się od konsekwencji własnych poczynań. Trzeba będzie wyczekać aż te dwie sprawy wyjaśnią się. Nie będzie można jeszcze rozpocząć petycję dopóki nie wiemy, z kim współpracujemy i do kogo petycję kierujemy. Na razie Polska Macierz proponuje kierować protest wyłącznie do biura samego egzaminatora AQA. Z drugiej strony posłowie z opozycji jak Yvette Cooper i Tristram Hunt byli równie zaszokowani tą informacją i będą gotowi zadziałać.

Obawiam się jednak, że bez mocnej akcji protestacyjnej egzamin Polish A Level może przepaść. W maju nadchodzą wybory parlamentarne. Jest to szansa niemal unikalna. Będą to pierwsze wybory brytyjskie od 1992, gdzie wynik jest tak trudny do przewidzenia, i gdzie każdy poseł i każdy kandydat będzie chciał walczyć o każdy głos i będzie szukał poparcia od każdego środowiska. Będą uczuleni na każdy powiew niezadowolenia ze strony jakiegokolwiek środowiska. Choć Polaków z brytyjskim paszportem nie jest jeszcze tak wiele, ale w licznych okręgach marginesowych byle zdeterminowany głos może przeważyć szalę na jedną lub drugą stronę. We wszystkich możliwych okręgach, gdzie tworzymy jakąś wspólnotę w około parafii, Domu Kombatanta czy szkoły sobotniej (a gdzie nas nie ma wyspach brytyjskich?) mamy obowiązek dać o sobie znać w tej sprawie, w przygotowaniu petycji, w rozmowach z lokalnymi mediami i w udziale spotkań z kandydatami. Trzeba będzie jeszcze zorganizować lobby posłów i lordów w budynku parlamentu, szczególnie kiedy uzyskamy poparcie od innych narodowości zagrożonych abolicją ich języka na poziomie dużej matury.

Na razie czekamy na sygnał do kogo i z czym ruszyć. Jest to najwyżej kwestia paru tygodni. A potem niech ruszy nasze pospolite ruszenie wszystkich pokoleń, „tutejszych” i „nowo przybyłych”. Aż będzie można podziękować organizacji AQA, że swoim haniebnym posunięciem umożliwia nam współpracę w tej wspólnej akcji, która może tylko wzmocnić spoistość naszej polskiej diaspory na Wyspach i przyspieszyć jej integrację z brytyjskim społeczeństwem.

Wiktor Moszczyński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Wiktor Moszczyński

komentarze (0)

_