14 maja 2015, 13:54 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Dajmy głos: British Poles Initiative

Kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi w Wielkiej Brytanii grupa wolontariuszy stworzyła stronę internetową o nazwie www.britishpoles.uk, stanowiącą zasadniczy element projektu funkcjonującego pod nazwą „British Poles Initiative” (dalej: BPI). Chodziło o to, by umożliwić Polakom poznanie poglądów potencjalnych parlamentarzystów na interesujące ich kwestie polsko-brytyjskie. „Projekt był bardzo prosty – każdy Polak mógł wejść na stronę www.britishpoles.uk, wpisać swój kod pocztowy, a następnie zadać przygotowane wcześniej pytania kandydatom na brytyjskich posłów ze swojego regionu wyborczego. Cała operacja ograniczała się dosłownie do kilku kliknięć” czytamy w opisie, przesłanym do Dziennika i zapewne do każdej innej redakcji polskiej na Wyspach, przez Jerzego Byczyńskiego, jednego z autorów i promotorów tej akcji.

Wraz z wyborami zakończyła się pierwsza faza realizacji pomysłu, którego celem jest polityczna aktywizacja zarówno Polaków i Brytyjczyków polskiego pochodzenia, jak i brytyjskich polityków (głównie parlamentarzystów, ale w przyszłości zapewne nie tylko). Idea dobra, konkretna i nowatorska, bo choć nieraz wybrzmiewały apele o pisanie listów i słanie interwencyjnych wypowiedzi do posłów brytyjskiego parlamentu (ostatni to przecież walka o utrzymanie egzaminu A-Level z jęz. polskiego) to w ten sposób realizowana koncepcja zaangażowania społeczeństwa po obu stronach jest wyjątkowa i jak pokazała praktyka kilku przedwyborczych tygodni – skuteczna. Pobudzenie ruchu w obu kierunkach to przecież nic innego, jak droga do wypracowania polskiego lobby w świecie anglosaskich interesów.

British Poles Initiative
British Poles Initiative
„British Poles Initiative” sprowokowała dziesiątki odpowiedzi od kandydatów na posłów, publikowanych następnie na portalach społecznościowych. Odpowiedzi te nie pojawiły się znikąd, najpierw padły pytania i jak twierdzą organizatorzy przedsięwzięcia – zainteresowanie nie było tylko jednostkowe, lecz tłumne, a w jego efekcie powstało „kompendium wiedzy na następujące tematy: czy nasi kandydaci mają zamiar bronić języka polskiego na maturach (A-level), czy wspomogą przeciwdziałanie używaniu fałszywych terminów ‘polskie obozy koncentracyjne’, czy planują promować pozytywny wizerunek polskiej imigracji, czy na wypadek potencjalnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej Polacy mieszkający i pracujący w UK będą mieli zagwarantowane bezwarunkowe prawo do pozostania na Wyspach” – czytamy w komunikacie prasowym BPI.

41 kandydatów na parlamentarzystów, którzy odpowiedzieli na pytania, to obecni posłowie. 23 polityków z Partii Konserwatywnej i 16 z Partii Pracy plus Mark Durkan z Socjaldemokratycznej Partii Pracy z Irlandii Północnej (Foyle) i Roger Mullin ze Szkockiej Partii Narodowej (Kirkcaldy and Cowdenbeath). Każdą z wypowiedzi można przeczytać naFacebooku

„Mam nadzieję – czytamy w wypowiedzi Byczyńskiego – że to zalążek takiej grupy, na której pomoc będziemy mogli liczyć. Ale najbardziej jestem zaskoczony zaangażowaniem Polaków mieszkających na Wyspach. Tysiące ludzi wysyłało zapytania do swoich przedstawicieli. Pisali do nas, oferowali pomoc, wspierali nasz projekt na wiele sposobów. Nie pamiętam takiej akcji w Wielkiej Brytanii, by tyle osób zechciało się czynnie zaangażować i to jeszcze z takim efektem”.

Idąc rzeczywiście utartym szlakiem, znanej dobrze Brytyjczykom i Polakom starszego pokolenia, działalności obywatelskiej pisania listów do posłów, BPI zachęca nas, byśmy uczyli się tej formy komunikacji i nacisku na posłów, a poprzez wspomnianą wyżej stronę internetową będzie można sprawdzić, czy i jak poseł odpowiedział, i jak przekłada się ta odpowiedź na jego poselską praktykę.

– Będziemy się przyglądać w szczególności tym posłom, którzy już się zobowiązali do promocji wkładu Polaków w brytyjską gospodarkę, czy obrony przed fałszywymi określeniami – deklaruje Byczyński w rozmowie z „Dziennikiem Polskim”. – Jeśli więc np. będą w parlamencie głosowania dotyczące Polaków, to będziemy promować na stronie internetowej British Poles Initiative poselskie wypowiedzi, informując również jak głosowali – dodaje. Poza tym, jak zauważa rozmówca Dziennika, w historii brytyjskiego parlamentu sporo było nazwisk, jak to ujął „szlachetnych posłów”, a wypada również dodać szlachetnych arystokratów w Izbie Lordów, którzy bronili Polaków. – Powinniśmy przypominać te nazwiska i nobilitować te postaci – podkreśla Byczyński, wspominając grupę posłów, którzy sprzeciwiali się decyzji powojennego rządu laburzystów o braku oficjalnego zaproszenia na Paradę Zwycięstwa żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W zamian za to, rząd zaprosił do Londynu delegację z Warszawy. Pojedynczy polscy lotnicy i generałowie, którzy indywidualnie „pokątnie” zostali zaproszeni do wzięcia udziału w tej uroczystości, odrzucili łaskę, jako upokarzającą. Konserwatyści ostro krytykowali rząd za postawę względem żołnierzy PSZ, na łamach „Daily Telegraph” ukazał się wówczas list grupy posłów, dotyczący udziału Polaków w paradzie.

– Polaków nie traktuje się tutaj jeszcze jako siły politycznej, która coś zmienia, ale patrząc na Ealing, czy kilka innych dzielnic Londynu, gdzie mieszka duża część Polaków, kandydaci na posłów odpowiadali na pytania masowo – zauważa Byczyński. A pytany o kwestię A-Level i aktywność BPI w tej mierze, odpowiada: – Chociaż do walki o A-Level przyłączyliśmy się na samej przedwyborczej końcówce, to wczoraj przekazałem Polskiej Macierzy Szkolnej 38 odpowiedzi od brytyjskich posłów nowej kadencji, którzy włączają się w obronę polskiego A-Level. Część z tych nazwisk wyłoniła już inicjatywa Dziennika, ale część jest zupełnie nowa, posłowie z „końca świata” Wielkiej Brytanii – mówi Byczyński. Zauważamy również, iż jest sens, aby działania służące realizacji jednego celu płynęły z różnych źródeł, bo to pokazuje, iż jedna sprawa ogniskuje różne środowiska i podmioty. A co wielu, to nie jeden.

Współcześni Polacy na Wyspach nie tyle rzadko wypowiadają się unisono, co nieczęsto reagują na sprawy publiczne tłumnie i z masowym zainteresowaniem. Zabrakło go podczas ostatnich wyborów lokalnych. Może inaczej było tym razem, ale skoro rzekomo popieramy najchętniej Liberalnych Demokratów, jak wynika z mało wiarygodnych badań internetowych, to widać do urn brytyjskich w tych wyborach nie poszliśmy prawie w ogóle, bo Lib-Dem niemal wypadli z obiegu.

Rzadko jest tak, żeby Polacy tak masowo wzięli udział w jakiejś akcji, a my mieliśmy 80, 90 tysięcy wejść na naszą stronę i dostaliśmy prawie 250 odpowiedzi od kandydatów. Mam więc wrażenie, że są szanse, aby powstał wokół tego pomysłu prawdziwy ruch społeczny na Wyspach – mówi Jerzy Byczyński, jeden z pomysłodawców „British Poles Initiative”, absolwent prawa jednej z londyńskich uczelni, założyciel przed paru laty organizacji „Patriae Fidelis”.

Elżbieta Sobolewska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_