18 lipca 2015, 09:02
Felieton jawnie antyniemiecki

Nie będę niczego owijać w bawełnę. Powiem jak moi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i prapradziadkowie: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił”. Guzik mnie obchodzi, że to niepoprawne politycznie, a nawet antyunijne. Spędzam wakacje w Polsce, nad polskim kawałkiem Bałtyku i codziennie słyszę wszędzie to paskudne niemieckie szwargotanie. Mało który język tak mnie irytuje jak niemiecki. W sklepie stoję w kolejce (bo latem nie da się nic kupić w tym kurorcie bez kolejki) za grubymi i paskudnymi Szwabami, na parkingu nie mogę znaleźć wolnego miejsca, bo oni zajęli już wszystkie, a lokalny przewodnik turystyczny próbuje do mnie mówić po niemiecku, bo zapomniał języka ojczystego. Wszędzie Niemcy i ich porządki. Oczywiście – na osłodę – w każdym punkcie handlowym mogę zapłacić w euro, choć w kieszeni noszę i zapewne długo jeszcze będę nosić tylko złotówki. Tak, jest tyle lat po wojnie, a Niemcy znów panoszą się w Polsce i zaprowadzają swoje porządki. Wszędzie rzucają się w oczy reklamy w języku niemieckim, a pod spodem – drobnym drukiem – dopisane po polsku, ewentualnie po angielsku.

Mało tego, kanclerz Merkel próbuje w ten sposób podbijać kolejne kraje. Już nie trzeba czołgów, wystarczy sypnąć trochę euro i wysłać swoich emisariuszy, czyli turystów. Na pierwszy ogień poszła Grecja, a potem się zobaczy. A właśnie, że NIE! Nawet jeśli Niemcy mają ochotę porządzić Europą, my się temu przeciwstawimy. Mamy powody. Ale po kolei.

A propos kolei. W 1939 r. Niemcy nie tylko podbili zbrojnie II Rzeczpospolitą, ale i dokonali gigantycznej grabieży naszego majątku, m.in. ukradli nasze przedwojenne lokomotywy, wagony czy parowozy. Tabor kolejowy rozszabrowali i wyeksploatowali do granic możliwości, a część wywieźli do siebie, tak że po wojnie przez kilka lat trzeba było upominać się o zwrot polskiego majątku. Teraz nadarzyła się okazja do historycznej zemsty. Znany polski producent wagonów i lokomotyw z Bydgoszczy podpisał kontrakt na dostawę do Niemiec kilkunastu nowoczesnych szynobusów. Pojazdy śliczne i komfortowe, dobrze wyposażone miały wozić szwabskie tyłki po tamtejszych torach. To nie byle jaki sukces i technologiczny, i handlowy, i promocyjny. Kiedy szynobusy wyprodukowano, Niemcy nagle pod różnymi pretekstami nie dali naszym cud pojazdom homologacji. A bez tego to nawet dziecięca kolejka elektryczna dziś nie pojedzie. Sytuacja wygląda więc tak, że szynobusy stoją i czekają na bocznicy na nowego klienta, a interes stulecia leży. Prawdopodobnie nie chodziło o żadną homologację, tylko któryś z ważnych dyrektorów kolei przypomniał sobie historię sprzed 70 lat i wpadł w panikę: „Scheiße, Ci Polacy chcą nam sprzedawać swoje lokomotywy! Nein! Nicht! My możemy, owszem, WZIĄĆ polskie wagony i szynobusy, ale nigdy KUPOWAĆ. Nein! Nam się to należy jako odszkodowanie wojenne za przegraną bitwę pod Grunwaldem! Za stracone złudzenia, straty moralne i podarte płaszcze zakonne rycerzy Zakonu Krzyżackiego, którzy oddali życie za walkę z pogańskimi Polakami. Nein i jeszcze raz nie! To jest polnische wirtschaft, a my Niemcy najbardziej na świecie kochamy wszystko co niemieckie.“

I jak zwykle wyszło szydło z worka. Niemcy nie mogą zapomnieć o przegranej bitwie pod Grunwaldem. – Ależ to było 605 lat temu! – ktoś się obruszy. – Nie szkodzi, że dawno, ale boli tak samo jakby było wczoraj – mówią Szwaby. I dlatego mszczą się na nas przy każdej okazji, na przykład teraz: niby zamawiają pociągi, obiecują zapłatę, a potem ze wszystkiego rezygnują.

15 lipca 1410 roku zjednoczone siły polsko-litewskie rozbiły wojska zakonu Krzyżackiego pod Grunwaldem. Zakon został pokonany, rzucony na kolana a jego przywódca mistrz Urlich von Jungingen zginął w walce. Gdyby nie bitwa, Polska już by przepadła, zostałaby wchłonięta i podbita przez Niemców i stała się ich kolonią. Kto wie, gdyby wtedy starcie polsko-niemieckie zakończyło się inaczej, dziś może byłbym obywatelem państwa rządzonego przez kanclerz Merkel. Ale cieszę się, że tak nie jest, że wtedy daliśmy łupnia Niemcom, bo racja i sprawiedliwość dziejowa była po naszej stronie. Już 605 razy racja była nasza. A w przyszłym roku będzie sześćset szósty raz po naszej stronie.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_