24 lipca 2015, 11:53
Robaczek

Stragany na targowiskach od gór aż po Bałtyk aż uginają się od wszelkiego dobra: sałata, ogórki, rzodkiewka, ziemniaki w najdziwniejszych kolorach i kształtach, do tego owoce ze wszystkich stron świata i stref klimatycznych, chyba tylko z wyjątkiem Antarktydy. I choć rolnicy w Polsce tradycyjnie już narzekają, że susza-bo kiepskie zbiory, że powódź – bo zamokło, że wichura –  bo połamało drzewa w sadzie, że grad – bo wytłukło owoce, że konkurencja – bo nie można sprzedawać tak drogo jak w przeszłości, to i tak nie da się ukryć, że mamy pełnię kolejnego udanego sezonu. Do tego trzeba dodać plony przyniesione z lasu: jagody, grzyby, borówki, kleszcze, ugryzienia przez komary, gzy, mrówki i inne łobuzy czające się w krzakach i pod drzewami na bogu ducha winnych zbieraczy runa leśnego. Po prostu pyszności. Ale w tym opisie brakuje jednej ważnej rzeczy a właściwie postaci.

Stanąłem właśnie przed jedną z budek oferujących owoce. Przede mną pani wybierała czereśnie. Piękne, wielkie prawie jak śliwki, ciemne jak dobrze wyleżakowane wino, słodkie jak miód, błyszczące jakby pokryte lakierem. Słowem brać, nie marudzić, lepszych nie znajdziesz na całym targowisku. Najwyższa jakość, więc i cena odpowiednio wysoka. – A z robakami są? – zapytała sprzedawcę kobieta. – Oj pani, jakbym miał z robakami to musiałyby być jeszcze droższe. No bo to owoce ekologiczne, uprawiane tradycyjnie, bez chemii i tego całego świństwa. Nie, to niemożliwe żeby czereśnie mogły być jeszcze droższe-pomyślałem i też kupiłem te tańsze, to znaczy bez robaków. Ale sprzedawca wywołał temat. -Kiedyś to było normalne, że jak się kupowało czereśnie to miały robaki i nikt się temu nie dziwił, przeciwnie, jak się jadło owoce, to trzeba było uważać. Dziś – gdyby ktoś znalazł JEDNEGO robaka w kilogramie owoców to byłaby afera we wszystkich gazetach i w internecie o tym, że jakiś rolnik chce otruć Polaków. Pewnie to rolnik – dżihadysta – który przyjechał nad Wisłę z Bliskiego Wschodu z tajną misją wytrucia Słowian za pomocą robaków w czereśniach. Spokojna głowa, dzisiaj już robaków nie ma bo mamy chemię i tylko najstarsi Polacy pamiętają, że kiedyś było inaczej.

Powie ktoś: Kisiel się czepia, przecież po to mamy postęp technologiczny, żeby czereśnie były pyszne i słodkie, ale bez robaków. OK, ale powinniśmy znać cenę tego postępu. Każda uprawa, obojętnie, w Polsce czy w innym kraju Unii Europejskiej, dostaje ogromne ilości oprysków w trakcie swojego życia: osobny zabieg chemiczny na ładny kolor, na foremny kształt, na zapach, na słodki smak, przeciwko robakom, przeciwko ptakom żeby nie dziobały owoców. Kiedyś pewien sadownik prowadzący nowoczesny sad z jabłoniami-podkreślając, że jego gospodarstwo jest bardziej przyjazne środowisku naturalnemu niż inne, powiedział że stosuje tylko dziesięć oprysków w roku na jabłka. A inni? Duuużo więcej… No właśnie, ale czy kupując jabłka szukamy egzemplarzy nierównych, niewyrośniętych, z dziurkami i plamkami a może nawet z robakiem w środku, czy może dużych, kolorowych jak z programu komputerowego, błyszczących i pachnących jakimś chemicznym sprayem, słowem wyglądających jakby wyszły wprost z drukarki 3D a nie pochodzących od żywej rośliny?

No dobrze, ale jakie korzyści mogą być z robaczków w jabłkach albo w czereśniach? Po pierwsze zdrowotne, bo robaczek wyhodowany na zdrowym owocu sam jest zdrowy. A to najpewniejsze źródło zwierzęcego białka, tak ważnego w rozwoju każdego człowieka. Zjedzenie robaczka jest całkowicie nieszkodliwe, przeciwnie, wzbogaca nasz organizm o cenne składniki odżywcze. Po drugie, wiadomo, że zwierzak jest przyjacielem człowieka, jeśli żal nam robaczka, to możemy go sobie hodować dalej. Wystarczy podrzucać mu co jakiś czas coś do zjedzenia, jakąś czeresienkę albo jabłuszko. Tylko pamiętajmy żeby było niepryskane, bo w przeciwnym wypadku możemy otruć naszego pupila. Po trzecie robaki mają znaczenie międzynarodowe, a nawet globalne. Jabłka z robakami wysłane z Polski do Rosji mogą wywołać niezłe zamieszanie polityczne. Embargo na eksport polskiej żywności na wschód zostało wywołane – podejrzewam – właśnie przez robaki. Jabłka miały być piękne i zdrowe – bo obficie pryskane chemią, a były brzydkie i małe a do tego miały robaki. A tego już Rosjanie nie wytrzymali. – Wy Polacy, chcecie nas otruć-zawołali oburzeni i wprowadzili zakaz. I to z takiego – wydawałoby się – błahego powodu. Robaczka w jabłku.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_