28 lipca 2015, 09:44
Zajrzeć za kulisy gazety

– Cieszę się, że mogłem pomóc – mówi William Sanders odbierając zaświadczenie o odbytej praktyce uczniowskiej. – Fajnie było zobaczyć od środka, jak funkcjonuje biuro i powstaje gazeta. Na pewno przyda mi się to w przyszłości – dodaje.

William przy pracy
William przy pracy

Tak jak dawniej „Dziennik Polski”, tak teraz również „Tydzień” oferuje możliwość odbycia stażu, nie tylko przez uczniów i studentów z Polski, ale też mieszkających na Wyspach i dorastających w brytyjskim systemie oświaty młodych, ambitnych osób pragnących pielęgnować swoje polskie korzenie. Polska Fundacja Kulturalna, wydawca „Tygodnia”, ma status charity i jej zaświadczenia są honorowane przez angielskie szkoły, a uczniowie mogą zdobyć pierwsze szlify w pracy biurowej w różnych działach: od marketingu po editorial.

Koszula, krawat, spodnie w kant

Gdy jego koledzy jeszcze wylegują się w łóżkach, u Williama trwają już w najlepsze przygotowania do pracy. Koszula, krawat, spodnie w kant – William swoje praktyki traktuje bardzo poważnie. Do POSK-u na Hammersmith jedzie autobusem i redakcji zjawia się punktualnie o 9.00. To jego pierwszy dzień. Jest zestresowany. Czy sobie poradzi? Czy nie będzie miał problemu w porozumieniu się po polsku? W końcu jego pierwszym językiem jest angielski…

Na początek William poznaje zespół redakcyjny, zostaje mu przydzielony komputer i biurko, nowa koleżanka pokazuje, gdzie jest kawa.

– Ale nie po to, żebyś nam robił! Jak masz ochotę, to się napij – mówi do niego, uśmiechając się przyjaźnie. Wszak na Williama czekają inne, dużo ważniejsze zadania.

Po zapoznaniu się z funkcjonowaniem biura William bierze udział w kolegium redakcyjnym. Trwa dyskusja o polskim A-level. Rząd brytyjski obiecał zachować egzamin, ale AQA nie potwierdza, że będzie dalej go przeprowadzać. Redaktor naczelny udziela głosu Williamowi, żeby powiedział, jak to wygląda z perspektywy ucznia, który w tym roku podchodził do tego testu.

– Rzeczywiście, egzaminy z języków obcych nie są zbyt popularne wśród brytyjskiej młodzieży. Poziom nauczania też nie jest za wysoki. Dlatego uważam, ze kontakt z żywym językiem jest bardzo potrzebny – potwierdza nieśmiało Wiliam, który mówi biegle nie tylko po polsku, ale i po japońsku.

Satysfakcja nazajutrz

Po zebraniu zabiera się za pierwsze zadanie research informacji w brytyjskiej prasie na temat Polski i Polaków. To zadanie jest tylko z pozoru proste. O większości newsów pisano już w gazecie, a znaleźć coś uniwersalnego i ponadczasowego jest naprawdę ciężko. Efekty swojej żmudnej pracy William zamieszcza na oficjalnym redakcyjnym profilu na facebooku. Uczy się też obsługi strony internetowej, publikuje artykuły napisane przez autorów i felietonistów „Tygodnia”.

Jednak jego zdaniem najciekawszym zajęciem jest przeglądanie starych roczników, zwłaszcza z lat 50. i 60. To ona wybiera najciekawsze fragmenty, przepisuje z pożółkłych kartek do komputera, a następnie wkłada do właściwego miejsca na szpiglu. Jak na przykład taka nowinka technologiczna z 1965 roku: „Transflex to wysoce precyzyjne urządzenie fotograficzne, które pozwala modelowi na wejście w tło, a kamerze na naturalistyczny obraz. W Anglii, w Midlandach otwarto nawet parę tygodni temu studio, w którym można fotografować nie tylko ludzi, ale samochody i wielbłądy spacerujące na szczyt Kilimandżaro. Nareszcie ci, którzy marnują siły i pieniądze na wyjazdy, po to żeby się sfotografować na egzotycznym tle, będą to mogli zrobić bez wysiłku i tanio.” Następnego dnia William przeczyta ten urywek w rubryce „Dekady Dziennika”. Jaka to jest satysfakcja!

William pomaga również przy tłumaczeniu materiałów marketingowych z języka polskiego na angielski. Wyznaje, że w przyszłości chciałby być tłumaczem, jednak przepisywanie tego samego tekstu w innym języku jest dla niego nieco nużące. Interesują go tłumaczenia symultaniczne.

– Mam już w tym trochę wprawy, bo często tłumaczę babci, co mówi tata, jak jesteśmy w Polsce – mówi.

W czasie lunchu wychodzi na pierogi ruskie. Tak mu smakują, że jak zapewnia, jeszcze tu na pewno wróci.

Wakacje z książka po polsku

Praktyki skończone wakacje czas zacząć! William po odebraniu zaświadczenia o odbyciu obowiązkowych praktyk zdradza swoje wakacyjne plany.

– Na razie nigdzie nie wyjeżdżamy. Dopiero we wrześniu na ślub do Polski. Do tego czasu zostaję w Anglii, może jeszcze gdzieś wybierzemy się na krótką wycieczkę. W czasie wolnym zamierzam odpoczywać z książką. Mam w planach przeczytać „Sagę o Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego – opowiada.

Zamiłowanie do tego autora i gatunku fantasy narodziło się… z gry komputerowej na podstawie książki, bijącej rekordy popularności na całym świecie. William jednak zauważył, że poza granicami Polski często jest ona postrzegana jako rasistowska, ponieważ nie występują w nich przedstawiciele innych ras poza białą.

– Staram się tłumaczyć moim angielskim kolegom, że po prostu w świecie stworzonym przez Sapkowskiego, są inne rodzaje ras, a kolor skóry nie ma tu znaczenia. Można wręcz powiedzieć, że zarówno książka jak i gra, w której główny bohater jest „odmieńcem” jest pewnego rodzaju manifestem tolerancji – podkreśla.

William pakuje swoje rzeczy, zabiera dokumenty, żegna się z pracownikami. Być może w przyszłym roku ponownie zawita w gościnne progi redakcji „Tygodnia”. A może wróci z kolegami z innych polskich rodzin. Z pewnością dla wszystkich znajdzie się miejsce. Zapraszamy.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_