30 lipca 2015, 09:15 | Autor: Anna Sanders
Brixton na luzie

W latach 1980-1990 wyprawa do Brixton na południu Londynu nie kojarzyła się z niczym przyjemnym. Mieszkańcy raczej ze strachem odnosili się do wieczornych powrotów przez tę dzielnicę. W roku 1981 wybuchły tam zamieszki, w których wzięło udział około pięć tysięcy osób. Spalono ponad sto samochodów (w tym 59 policyjnych) i około 30 budynków. Obrażeń doznało 279 policjantów i 45 uczestników tego protestu. Powodem była akcja „stop and search” czyli „zatrzymanie i przeszukanie” przeprowadzana przez stróży prawa w Brixton, aby ukrócić działalność gangów „Yardies”. Te organizacje o malowniczych i raczej niepoddających w wątpliwość zakresu ich interesów nazwach, takich jak: Murderzone, Organised Crime, Guns and Shanks, istnieją zresztą tam do dziś. Ich wpływy jednak zostały znacznie ograniczone i Brixton, przynajmniej w okolicach stacji metra możemy uznać za przyzwoicie bezpieczne.

Electric Avenue

Fot. A. Sanders
Fot. A. Sanders
Choć Brixton dziś nie kojarzy się ze starożytną historią Anglii, to właśnie tam, na Brixton Hill znajduje się głaz, który oznaczał miejsce ważnych spotkań saksońskich lordów. Brixistane czyli kamień lorda Brixi, spoczywa podobno gdzieś pod fundamentami budynków.

Ulice Brixton Road i Clapham Road były wyznaczone i zbudowane jeszcze przez Rzymian (i dlatego są proste). Mimo tych historycznych początków, okolice Brixton stanowiły jedynie kilka przysiółków otaczających pierwotne lasy. Te zostały systematycznie wycięte dopiero pod koniec XVIII wieku. Po to, by powstały farmy karmiące rosnącą metropolię.

Truskawki (nie narkotyki) były towarem, po który w sezonie zjeżdżali do Brixton mieszkańcy Londynu. Przełomem w historii dzielnicy było zbudowanie mostu Vauxhall Bridge (1816). Znacznie usprawniło to dojazd do centrum i wkrótce zaczęły powstawać ekskluzywne domostwa klasy średniej, która poszukiwała świeżego powietrza dla siebie i swoich pociech. Kolej stanowiła kolejne dobrodziejstwo i na przełomie XVIII-XIX wieku była to jedna z najmodniejszych i wkrótce najdroższych dzielnic Londynu. Znana z piosenki Eddy Granta „Electric Avenue” powstała właśnie w tym okresie, nazwa wywodzi się stąd, że była to pierwsza w metropolii ulica oświetlona elektrycznością.

W latach 20. XX w., Brixton miało największe w Londynie południowym centrum handlowe, świetnie zaopatrzone rynki, puby, kina i teatry. W 1910 zbudowano imponujące Ritzy Cinema (które istnieje do dziś) – pierwszy w Anglii budynek specjalnie przeznaczony do wyświetlania filmów. Powstał wielki ratusz Lambeth Town Hall, stylowy kościół St Matthew’s (dziś zamknięty) i imponująca biblioteka miejska sponsorowana przez cukrowego magnata Sir Tate. Do Brixton zaczęli napływać oprócz klasy średniej również i robotnicy. Kariera Brixton została jednak poważnie nadwątlona w czasie II wojny światowej. Dzielnica została poważnie zniszczona przez bombardowania.

Do tych ruin sprowadzono w roku 1948 pierwszych emigrantów z Jamajki. Przybyli oni na statku „Windrush”: 492 osoby. To oni stworzyli początki społeczności afrokaraibskiej. Dziś centralny plac Brixton, przed biblioteką, nosi nazwę „Windrush Square”. Przemianowano go w pięćdziesiątą rocznicę przybycia statku (1998).

Fot. A. Sanders
Fot. A. Sanders
Lata 50. i 70. to okres budowania betonowych osiedli i likwidacji slumsów powojennych. Te blokowiska do dziś stanowią o złej reputacji Brixton i to one są siedliskiem gangów „yardies”. Znajdują się one na obrzeżach Brixton (Angell Town) i lepiej nie kręcić się tam bez wyraźnej potrzeby. Młodociani przywódcy przemieszczają się znacznie łatwiej wśród setek mieszkań swoich terytoriów i dlatego policja nie radzi sobie z nimi do dziś. Zastraszeni mieszkańcy też nie udzielają wsparcia w czasie procesów sądowych.

Karaibski luz

Brixton absolutnie nie sprawia wrażenia dzielnicy szczególnie niebezpiecznej, przynajmniej w okolicach stacji metra. Wręcz przeciwnie. Kolorowy tłum przewija się śpiesznie chodnikami, na skwerku przed biblioteką przesiadują starsi panowie, wygrzewając się na słońcu, a ustawione tam prace grafficiarzy są pełne optymizmu i wigoru.

Na Electric Avenue zaczyna się wielki rynek pełen straganów i sklepików po obu stronach ulicy. Można tam zaopatrzyć się w najbardziej egzotyczne warzywa i owoce, o których istnieniu nie mieliśmy nawet pojęcia. Na wysypanych lodem ladach leżą świeżutkie, lśniące łuskami ryby i owoce morza. U rzeźników znajdziemy wystawki mięsa, w większości koszernego, nie zapakowanego w folię, ale czekającego na odpowiednie instrukcje co do pocięcia, od nabywcy. Tuż obok znajdziemy kapelusze: od cylindrów po słomkowe panamy. Skąpa bielizna wystawiona tam na plastikowych korpusach kwalifikuje się prawie do sex-shopów, i zapewne jest dużo tańsza. Są i welony, i hijaby, i etniczne ubrania tworzone pewnie gdzieś w Afryce.

Fot. A. Sanders
Fot. A. Sanders
Rynek z Electric Avenue przechodzi prawie niezauważalnie przez Atlanic Road do Brixton Village Market: prywatne, zadaszone targowisko. Tam znajdziemy nie tylko sklepy, ale też szeregi  restauracyjek wszelkiej maści. Od karaibskich po południowo amerykańskie, japońskie, portugalskie. Jedzenie w nich jest świeżutkie i bardzo tanie: przystawki od 1.50 do 3.50, danie główne od 5 funtów. Za te same dania w innych dzielnicach zapłacimy nawet kilkakrotnie drożej. Produkty pochodzą z pobliskiego rynku i kupowane są na bieżąco. Trzeba jednak mieć gotówkę, ponieważ część restauracji nie akceptuje kart.

Jeśli mowa o gotówce to możemy w Brixton natknąć się na specyficzne banknoty: Brixton Pound. Ta lokalna inicjatywa działa od 2009 roku i partycypuje w niej około 100 biznesów, które obracają tą gotówką. Widnieją na nich portrety lokalnych działaczy i celebrytów – takich jak David Bowie, który pochodzi z Brixton. Poza tą dzielnicą są one niestety nieważne. Z Brixton wywodzi się wiele znanych osobistości, takich jak były burmistrz Londynu Ken Livingstone, Sharon Osbourne, Adele oraz John Major, były premier Wielkiej Brytanii. To pochodzenie użyto nawet w kampanii wyborczej konserwatystów, gdzie pod plakatem z jego portretem napisano: „Co takiego oferuje Partia Konserwtywna dzieciakowi z Brixton? Zrobili go Premierem”.

Brixton jest też stolicą muzycznej bohemy i nowych trendów. Nieopodal stacji znajdziemy zbudowaną z kontenerów i materiałów z odzysku przestrzeń, pełną mikroskopijnych barów i restauracji z niewielką salą koncertową. To miejsce dla hipsterów, którzy tworzą tam swoją brodatą, oldschoolową społeczność. Brixton to też jedyna dzielnica, gdzie urządzenie Jay Day Cannabis Festiwal było możliwe. Policja patrzyła przez palce na ćmiących amatorów zgodnie z dyrektywą: „sofltly-softly” czyli postępować łagodnie… Obecnie jednak nie jest to tak tolerowane. Brixton zaczyna kusić mieszkańców innych dzielnic bardziej wyluzowaną atmosferą i swoimi egzotycznymi, tanimi, prawie domowymi restauracjami. Skosztujemy tam przysmaków, jakich nie znajdziemy gdzie indziej i poczujemy karaibski luz za cenę biletu metra.

Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Sanders

komentarze (0)

_