03 października 2015, 12:43 | Autor: Piotr Gulbicki
By chcąc coś wiedzieć o nas, czerpać w nich mogli

Zaczęło się od daru księcia Adama Czartoryskiego. Dziś rodzimy księgozbiór zgromadzony w londyńskiej British Library uważany jest za największą polską kolekcję w Europie Zachodniej. Na ten temat z Magdą Szkutą, Curator of East European Collections, rozmawia Piotr Gulbicki.

Na zdjęciu: Magda Szkuta w British Library
Na zdjęciu: Magda Szkuta w British Library

British Library powstała stosunkowo niedawno…

– …i pełni rolę Biblioteki Narodowej Wielkiej Brytanii, będąc jedną z największych tego typu placówek na świecie. Uformowała się w 1973 r., w wyniku połączenia kilkunastu instytucji bibliotecznych, z których najbardziej rozpoznawalna była biblioteka stanowiąca część British Museum. To ostatnie zostało założone w 1753 r., a podwaliny pod bibliotekę utworzyły cztery wielkie kolekcje z najbardziej okazałym księgozbiorem – Starą Biblioteką Królewską. Jednakże to wszechstronne zasoby Sir Hansa Sloane przekazane w testamencie za sumę 20 tys. funtów stały się impulsem do utworzenia pierwszej publicznej instytucji muzealnej w Wielkiej Brytanii.

Jej dynamiczny rozwój przypada na XIX wiek.

– A konkretnie na połowę tego stulecia, pod reformatorskimi rządami króla bibliotekarzy Antonio Panizziego. Uciekając przed represjami z Włoch znalazł schronienie w Anglii, a będąc emigrantem z uciśnionego kraju dobrze rozumiał sytuację narodów ujarzmionych i jako dyrektor kładł duży nacisk na gromadzenie zbiorów także w językach obcych. Wywalczył fundusze na zakupy, uporządkował system katalogowania i rozbudował gmach biblioteki. To wtedy zaczęto systematycznie rozwijać księgozbiór, korzystając z szeroko rozbudowanej sieci krajowych i zagranicznych dostawców. Thomas Watts, znakomity poliglota znający kilkanaście języków, w tym polski, rosyjski i węgierski, dokonywał wyboru książek. Zbiory uzupełniano darowiznami, a także zakupami od osób prywatnych. Jednym z największych kontynentalnych dostawców była berlińska firma Adolfa Ashera, za pośrednictwem której biblioteka nabyła pokaźną liczbę druków polskich. Pod koniec XIX wieku zbiory zagraniczne były już tak duże, że każdy kraj miał tu swoją drugą bibliotekę narodową.

Kamieniem węgielnym polskiej kolekcji był dar księcia Adama Czartoryskiego…

– …który w 1832 r., za pośrednictwem Juliana Ursyna Niemcewicza, przekazał bibliotece około 80 książek w języku polskim bądź związanych z tematyką polską. Niemcewicz w swoich pamiętnikach napisał: „Poczciwy ks. A. C. choć dziś ubogi, kupił wszystkie dzieła historyi polskiej, osobliwie ostatnich czasów tyczące się, w celu zostawienia ich w muzeum britanicum, by chcąc coś wiedzieć o nas, czerpać w nich mogli”.

Te książki, zakupione w londyńskich antykwariatach, można podzielić na trzy grupy: literatura dotycząca wydarzeń z lat 1770 – 1810, klasyka literatury stanisławowskiej (Krasicki, Naruszewicz, Niemcewicz, Kołłątaj) oraz pozycje historyczne polskich i obcych autorów, głównie francuskich, ze znakomitą „Historią narodu polskiego” Naruszewicza.

Wszystkie te książki zostały skrzętnie odnotowane w spisie nabytków British Museum za rok 1832, z zaznaczeniem ofiarodawcy i zgodnie z jego wolą umieszczone razem z innymi księgami dotyczącymi Polski. W ten sposób wybitny przedstawiciel Wielkiej Emigracji zapoczątkował rozwój polskiego księgozbioru w British Museum, uważanego do dziś za największą rodzimą kolekcję w Europie Zachodniej.

Nie brakuje w nim prawdziwych perełek.

– Najcenniejsze egzemplarze znajdują się wśród rękopisów i starodruków. Zbiór tych ostatnich obejmuje ponad 2 tys. pozycji, w tym cztery inkunabuły krakowskie. Może nie jest to imponująca liczba, ale wynika ona z faktu, że zgodnie z praktyką biblioteki za starodruki uznawane są tylko dwie kategorie publikacji – wydane na terenie kraju w jego ówczesnych granicach oraz poza jego granicami w języku polskim. Przy takiej interpretacji do poloniców nie zaliczają się dzieła Kopernika, Modrzewskiego czy Kromera drukowane po łacinie na Zachodzie, angielskie tłumaczenia Goślickiego i Sarbiewskiego, o obcych drukach dotyczących Polski nie wspominając.

Do cymeliów należą „Statuty Łaskiego” (1506), „Zwierzyniec” (1562) oraz „Zwierciadło” (1567-68) Mikołaja Reja, najlepiej zachowany egzemplarz pierwszego polskiego zielnika „O ziołach i mocy ich” Stefana Falimirza (1534), pierwsza gramatyka języka polskiego Stojeńskiego-Statoriusza „Polonicae grammatices institutio” (1568), pierwszy podręcznik do historii pióra Macieja z Miechowa „Chronica Polonorum” (1521) oraz „Historia Polonica” Jana Długosza (1615).

Biblioteka może się też pochwalić bogatą kolekcją staropolskich Biblii – Nowym Testamentem (1556) w tłumaczeniu Marcina Bielskiego, Biblią Leopolity (1561), pierwszym katolickim przekładem dokonanym na język polski, bardzo rzadkim ariańskim Nowym Testamentem (1577) oraz Biblią Jakuba Wujka (1599). I najcenniejszą w całym zbiorze – Biblią Radziwiłłowską (1563), będącą jednym z nielicznych egzemplarzy, który uniknął hekatomby, jaka spotkała wiele innowierczych druków w czasach kontrreformacji. Pochodzi ona z Biblioteki Załuskich, nosi autograf J. A. Załuskiego i została oznaczona przez niego sześcioma gwiazdkami jako rarissimum. Biblia, mająca na okładce herb królewski, została przekazana razem z kolekcją Jerzego III do muzeum w 1823 r. W jaki sposób trafiła do Anglii, nie wiadomo.

Odrębną grupę stanowią rękopisy.

– Mamy dwa modlitewniki królewskie – Aleksandra Jagiellończyka z 1491 r. i będący prawdziwym klejnotem modlitewnik Zygmunta Starego z roku 1524, ilustrowany przez Stanisława Samostrzelnika (znanego również jako Stanislaus Capellanus), mnicha cysterskiego z Mogiły koło Krakowa. Ciekawa jest proweniencja tego rękopisu. Po śmierci króla przeszedł on na własność Bony Sforzy, która wywiozła go do Włoch i własnoręcznie dopisała najważniejsze zdarzenia z własnego życia, w tym daty urodzin swoich dzieci oraz ślubu Zygmunta Augusta z obiema Austriaczkami, pomijając datę ślubu z Barbarą Radziwiłłówną. Te zapiski stanowią cenny materiał historyczny. Nie wiadomo w jaki sposób i kiedy modlitewnik wrócił do Polski, ale musiał być w Warszawie na początku XVII wieku, o czym świadczy podpis Zygmunta III Wazy. Z Polski wywiozła go bezprawnie Maria Klementyna Sobieska w 1719 r., wyjeżdżając za granicę, żeby poślubić pretendenta do tronu angielskiego Jakuba Stuarta. Modlitewnik po śmierci jej najmłodszego syna, kardynała Henryka Stuarta, znalazł się w bibliotece księcia Sussex, a w 1844 r. został zakupiony przez British Museum za 74 funty.

Na uwagę zasługują również dwie miniatury przedstawiające króla Zygmunta Starego – na jednej monarcha przyjmuje komunię z rąk samego Chrystusa, a na drugiej klęcząc modli się przed obliczem Marii z Dzieciątkiem.

W dziale muzycznym bezcennymi rękopisami są autografy Chopina – 2 polonezy a-dur, op. 40, dwa mazurki op. 56 i 59 oraz Barcarolla.

Zachowały się też ciekawe druki ariańskie.

– Wyjątkowo dobrze reprezentowane, pochodzące z drukarni Rodeckiego i Sternackiego w Krakowie oraz Rakowie. Łącznie jest ich około 100. Cieszyły się dużą popularnością w Anglii i były nabywane w XVII wieku przez osoby prywatne. Z czasem trafiły do antykwariatów, a stamtąd w XIX stuleciu zostały zakupione przez muzeum. Najznakomitszym drukiem, jedynym w języku polskim w tej kolekcji, są „Modlitwy nabożne” (1633) Stojeńskiego, niegdyś własność córki Martina Ruara, Margarety. Ruar, podobnie jak inni arianie z Rakowa, dużo podróżował po Europie propagując nowe doktryny i literaturę ariańską. Wspomniana książeczka na ostatniej stronie zawiera napisaną ręcznie modlitwę, a pierwsze litery czytane w dół dają nazwisko właścicielki – Margareta Ruar. Przypuszczalnie modlitewnik został nabyty w latach 1769 – 1810, o czym świadczy stempel używany w tym okresie do znakowania książek.

Odrębna kwestia to polonica XIX-wieczne.

– Wśród druków wydawanych w tym stuleciu w Polsce i na Zachodzie poczesne miejsce zajmują pierwsze publikacje dzieł Mickiewicza, Słowackiego, Norwida i Krasińskiego. Miniaturowy egzemplarz „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego” (1832) nosi odręczną dedykację poety – Klementynie Hoffmanowej na pamiątkę Adam Mickiewicz – i dlatego jest drukiem najwartościowszym.

Muzealne archiwa kryją niejeden przyczynek do historii polskiego księgozbioru. List Panizziego do Ashera z 1844 r. rzuca światło na proweniencję pięknie wydanych „Dzienników podróży do Turcji” (1821). Asher nabył je od autora, hrabiego Edwarda Raczyńskiego i nie krył uznania nie tylko dla utworzonej przez niego w Poznaniu biblioteki, ale i samego dzieła mającego wartość krajoznawczą i naukową. Dzienniki są, jak mówił autor, „pierwszym tego rodzaju pismem w ojczystym języku wychodzącym”, przyozdobione rycinami malowanymi przez Fuhrmana, a wykonanymi w najprzedniejszych drukarniach holenderskich, niemieckich i włoskich.

Jaka jest wartość polskiego księgozbioru zgromadzonego w bibliotece?

– Bezcenna. W ankiecie rozpisanej przez Marię Danilewiczową, kierowniczkę Biblioteki Polskiej w Londynie, z okazji obchodów 200-setnej rocznicy powstania British Museum w 1953 r., wzięło udział wielu wybitnych pisarzy emigracyjnych, którzy latami korzystali ze zbiorów tej instytucji. Na jedno z pytań, dotyczące właśnie oceny polskiego księgozbioru, wypowiedzieli się tej miary luminarze nauki co Stroński, Weintraub, Mackiewicz, Terlecki, Paszkiewicz, Sulimirski, Westfal, Grydzewski i inni… I chociaż wszyscy jednomyślnie podkreślali jego braki, głównie dotyczące okresu międzywojennego, to jednak byli zgodni, że praca na tematy polskie bez zaplecza British Musem byłaby niemożliwa.

Jak wielkie zasługi rodzimej oświacie i kulturze oddała biblioteka w czasie II wojny światowej świadczą podręczniki dla polskich szkół rozrzuconych po świecie. Wydawane w Londynie i na Bliskim Wschodzie powstawały dzięki przedrukom tekstów literackich, które znajdowały się w British Museum.

W ramach „Szkolnej Biblioteczki na Wschodzie”, wydawanej w Jerozolimie, ukazały się 102 tomiki i, tu paradoks, bo w katalogu biblioteki można znaleźć zaledwie 20 pozycji. Braki są uzupełniane w miarę pojawiania się poszczególnych tomików na rynku antykwarycznym bądź dzięki darom.

Wielu znanych Polaków wspominało o ciekawych odkryciach, jakich dokonali w bibliotece.

– Jerzy Pietrkiewicz, wybitny poeta, wyznał, że ze wzruszeniem brał do ręki pierwsze wydanie „Promethidiona” Norwida. Z kolei gen. Marian Kukiel był pod wrażeniem książeczki rewolucjonisty Karola Bogumira Stolzmana „Partyzantka czyli wojna najwłaściwsza dla ludów powstających”, wydanej w Paryżu w 1844 r., podpisanej i złożonej w British Museum przez autora. Dla historyka wojskowości pozycja tym cenniejsza, że zawierająca mapę Polski z podziałem strategiczno-partyzanckim i wojskowe obliczenia matematyczne. A i zwykły czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. W przedmowie czytamy: „Każdy Polak, którego natura nie upośledziła umysłowem niedołęztwem, a obdarzyła choć cząstką zdrowego rozsądku, i o którym jeszcze powiedzieć nie można: „że i przed szkodą i po szkodzie głupi”, ten wraz z nami wątpić nie będzie, że dla rozszarpanej i uciśnionej ojczyzny naszej, tylko w powszechnem powstaniu leży zbawienie”.

Piotr Gulbicki

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Piotr Gulbicki

komentarze (0)

_