05 lutego 2016, 10:58
Łagodny uśmiech agresji

Ja agresywny? Zostałem oskarżony w liście o agresję przez Jana Maslonę, zwolennika nowego rządu, mimo że w rzeczowym artykule o nowym układzie pisałem o sędziach „podrzuconych nadprogramowo” Prezydentowi „przez poprzedni Sejm”, że często demonstrują przeciw rządowi „osoby, którym materialnie i duchowo dopisywał poprzedni ustrój”, że traktowali oni (nie koniecznie ja) każdy projekt PiS-u jako krok do „ciemnogrodu”, że bezrobocie, szczególnie wśród młodzieży wiejskiej przekraczało 10%, że „jedyną alternatywą na kontrakty śmieciowe był wyjazd za granicę”, że „elektorat chciał zmianę i ją ma”, że „nie jestem zwolennikiem publicznych apelów do instytucji zachodnich”. Czy to brzmi, jak „agresja” sympatyka PO? Chyba nie.

Czytałem w książce naukowej Konrada Lorenza „On Aggression”, że najbardziej agresywne są zwierzęta, które czują się zagrożone i wmawiają tę agresję innym. Na przykład ptak pilnujący swoich piskląt, który atakuje innego stwora zbliżającego się nieświadomie do gniazda. To chyba ta sama agresja, którą wykazał dziennikarz prorządowy na środowym spotkaniu w Ambasadzie, który od razu zwrócił się do pozostałych kolegów z groźbą zakneblowania ust tym, którzy nie chcą witać pani premier z odpowiednim entuzjazmem. Poznaję tę samą agresję, wmawianą innym, którą widziałem u zagorzałych trockistów starających się infiltrować kiedyś Polish Solidarity Campaign.

A Panią Premier rzeczywiście część sali przywitała entuzjastycznie, mimo że jej ekipa spóźniła się przeszło godzinę. Rano byli w Warszawie, popołudniu w Paryżu, wieczorem w Londynie, w czwartek na konferencji debatującej o przyszłości Syrii, a w piątek spotkanie z panem Cameronem w Warszawie. Toteż gdy weszła pani premier, uśmiechnięta, ale wyraźnie zmęczona, pewna część sali przez półtorej minuty skandowała B-E-A-T-A, po czym zaśpiewała „Sto Lat”, a potem z karteczkami w ręku grupa entuzjastów zaintonowała „Rotę”, wszystkie trzy zwrotki (śpiewali: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, choć wyczuwam, że obecnie nikt obcy nam w twarz nie pluje, najwyżej my Polacy sobie sami). Pani Premier dalej się uśmiechała. Parę miłych słów wstępnych powiedział Pan Ambasador. Ktoś zawył „Precz z komuną”, ale nie wiem, kogo miał na myśli, chyba dalej tych „agresorów”, którzy nie podzielali entuzjazmu klaki PiS-owskiej. Ale nie szkodzi, bo sympatyczna Pani Premier dalej się uśmiechała.

W końcu przywitała nas, też z karteczką w ręku, z której dowiedzieliśmy się że jesteśmy wreszcie „dumnym polskim narodem, z którym się liczy cały świat” i że wreszcie jest „rząd patriotyczny i zdeterminowany”, który będzie tożsamość polską rozbudzał. Nie wiedziałem, że z Polską świat się nie liczył i że w Polsce dotychczas brakowało tej „tożsamości” i tego „patriotyzmu”, ale pani Premier zapowiedziała, że teraz możemy się cieszyć, że „w Polsce będzie miejsce dla każdego Polaka”, choć nie wspomniała, czy wszyscy będą mieli pracę po obecnych zmianach w personelu. Czytała z tej karteczki o nowych wyzwaniach polityki zagranicznej, wymieniła referendum europejskie w Wielkiej Brytanii i konferencję syryjską, ale dalszych konkretów na te bieżące tematy nie podała. Przypomniała tylko, że jej rząd jest rządem do spełnienia „wielkiej nadziei”. aby „lepiej żyć i z godnością”, że tej nadziei nie można zmarnować i że wszyscy mamy być ambasadorami Polski za granicą. Po czym osoby z nadzieją na zadawanie pytań zostali zawiedzeni, bo Pani Premier była widocznie wciąż zmęczona. No cóż, podróże, przedtem te nocne dyżury w Sejmie… Lecz Premier, wciąż uśmiechnięta, miała czas witać się ze starszyzną emigracyjną siedzącą w pierwszych rzędach.

W poprzednim felietonie porównywałem panią Szydło do jej poprzednika z okresu międzywojennego, profesora Kazimierza Bartla, który był tą łagodną zasłoną, za którą działali bardziej radykalni pułkownicy Piłsudskiego. Jej występ w środę potwierdził tę ocenę. Nie mam zamiaru tego krytykować, bo w czasie rządów Bartla przeprowadzono szereg skutecznych reform, a gospodarka rozwijała się, ale w pewnym momencie pani Szydło, bez której kluczowej roli nie wygrałby ani Prezydent Duda, ani klub parlamentarny PiS, powinna zdecydować, kiedy przestanie milczeniem brać odpowiedzialność za wybryki swoich bardziej radykalnych ministrów.

Z jej krótkiej wypowiedzi wyczułem, że Pani Premier nie ma jeszcze jasnej oferty dla Polonii brytyjskiej, jak również nie miał w swoim expose sejmowym minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Podkreślał ważność szkół sobotnich i potrzebę utrzymania polskości wśród dzieci młodzieży, apelował do Polaków za granicą, aby wracali do kraju i aktywnie promował polskie interesy, ale nie było jasne, jak ci którzy mieli wracać do Polski mieli również bronić dobre imię Polski w Anglii. Albo, albo.

Właściwie w wypadku polonii brytyjskiej MSZ i Senat muszą dostosować się do dwóch zupełnie odrębnych czynników. Z jednej strony namawiać do powrotu tych, co nie mieli zamiaru osiąść za długo za granicą i będą gotowi szukać pracę w Polsce. Z drugiej strony, większość tutejszych Polaków wcale nie ma zamiaru do Polski wrócić, szczególnie jeżeli mają tu dzieci i dobre zarobki. Dla nich musi być zupełnie inna oferta. Rząd Polski powinien wspierać wszelkie inicjatywy do integrowania ich w życie angielskie. Tak, niech dzieci uczą się języka polskiego, ale niech ich rodzice uczą się języka angielskiego. Aby skutecznie bronić dobre imię Polski, zadawać kłam „polskim obozom zagłady”, szczycić się sukcesami w biznesie i w nauce, Polacy w Wielkiej Brytanii muszą biegle mówić po angielsku i czuć się swobodnie w brytyjskim świecie gospodarczym, kulturalnym i politycznym. Jeżeli Polacy mają mieć wpływ na politykę brytyjską pod względem Polski muszą brać czynny udział w wyborach i posiadać polskich kandydatów we wszystkich partiach. Muszą mieć obywatelstwo brytyjskie i polskie. Nie wiem, czy polscy politycy są świadomi, że właśnie podwójne obywatelstwo Polaków w Wielkiej Brytanii najbardziej będzie służyło interesom Polski.

Imponuje mi zapał nowej ekipy rządzącej i jej skupienie się nad istotnymi dla nich zmianami, mimo że często kierunek tych zmian jest szkodliwy, szczególnie ich posunięcia do opanowania mediów i organów sprawiedliwości i proponowane obniżenie wieku emerytalnego. Nie należę do tych, co potępiają wszystkie akcje rządu w czambuł. Myślę, że dotacja 500 złotych dla dziecka będzie stymulować rynek konsumpcyjny w Polsce; popieram ich inwestycje w nowocześniejszą informatykę, podzielam ich sceptyczne podejście do euro. Dlatego liczę na to, że w wypadku ich podejścia do Polonii zagranicznych, a szczególnie do Polonii brytyjskiej, wykażą tę spójność w strategii i tę energię potrzebną do wywalczenia należytego miejsca dla Polaków w życiu społecznym i politycznym swojego kraju zamieszkania.

Wiktor Moszczyński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Wiktor Moszczyński

komentarze (3)

  1. Musze przyznac, ze nie brakuje Panu uroku osobistego… Nazywanie wlasnego tekstu „rzeczowym artykulem” jest jednak dziennikarskim novum, by pozostac przy eufemizmie. Coz, do tej pory myslalem ze takie opinie pozostawia sie czytelnikom, ewentualnie kolegom po fachu. Otoz nie, nie byl to tekst rzeczowy, co staralem sie udowodnic w komentarzu pod nim. I nawet jesli nie zadeklarowal sie w nim Pan jako „agresywny sympatyk PO”, to krytykowal Pan obecna ekipe rzadowa zupelnie od czapy – ze posluze sie kolokwializmem . Nie znam listu, którego autor zarzucil Panu agresje, stad nie bede sie do niego odnosil. Moim skromnym zdaniem nie byl Pan agresywny, „tylko” nierzetelny i mimo wszystko jednak stronniczy. W przypadku publicystyki stronniczosc nie jest wada, aczkolwiek warto jednak wesprzec ja argumentami, a tych troche zabraklo. Pomine juz przemilczenia, ktore znalazly sie w tamtym tekscie. Jestem pewien ze nie wynikaly one ze zlej woli. Tyle odnosnie Pana poprzedniego „rzeczowego artykulu”.
    Pozwoli Pan, kilka slow nt. arykulu powyzej… Zaczne od tego, ze nie podoba mi sie, gdy ktokolwiek mowi mnie lub komukolwiek innemu, jak ma myslec lub w jaki sposob ma witac Pania Premier. Tu pelna zgoda! Ale do rzeczy.
    1) Byc moze nie nazwalbym tego co robia Niemcy „pluciem nam w twarz”, ale trzeba byc wyjatkowo bezczelnym, by uczyc nas demokracji, gdy we wlasnym kraju ma sie z nia problem. Trzeba byc tez wyjatkowym hipokryta, by zarzucac upolitycznienie mediow publicznych w Polsce, majac w swoich mediach rowniez politykow,
    2) Nie znam Panskich poprzednich dokonan dziennikarskich, ale wierze ze gdy Bronisaw Komorowski czytal z karteczki, zreszta bez sensu, kompromitujac sie raz po raz, pisal Pan o tym z tym samym sarkazmem w tonie.
    3) Oburza Pana zarzucanie agresji. Czym jest wiec „klaka PiS-owska”, jesli nie werbalna agresja?
    4) To w jaki sposob liczono sie z Polska na swiecie, krotko opisalem w komentarzu pod Pana poprzednim tekstem, podobnie w przypadku zwolnien w mediach lub sluzbach, wiec jesli znajdzie Pan czas…
    5) „Imponuje mi zapał nowej ekipy rządzącej i jej skupienie się nad istotnymi dla nich zmianami, mimo że często kierunek tych zmian jest szkodliwy, ” Rozumiem ze rzad nie realizuje programu na ktory umowil sie z wyborcami, tylko swoj, tak? Raczy Pan znowy zartowac?

    Mnie rowniez nie wszystkie posuniecia rzadu sie podobaja, ale krytykujac nalezy to robic rzetelnie!

    • Jeśli nie wiesz kto to jest Wiktor Moszczynski, to może najwpierw sparwdzisz a potem zaczniesz pouczać, bo tutaj błaźnisz się z każdym kolejnym słowem 😉

      • Po pierwsze: nie przeszlismy na „ty”, a Polacy zwracaja sie do nieznajomych rodakow per Pan lub Pani. Po drugie: jesli Pan(i) chce polemizowac z moimi opiniami to nalezy przytoczyc jakies argumenty, przynajmniej jeden – wypadałoby! Po trzecie: z calym szacunkiem dla P. Moszczynskiego, ale to kim jest nie ma tu nic do rzeczy, bo publikujac w prasie musi liczyc sie z mozliwoscia krytyki i absolutnie nic nie stawia go w pozycji nietykalnej. Po czwarte: racji broni sie argumentami, a nie tym, „kim sie jest”!!! Po piate: polemika to nie pouczanie, wiec prosze nie mylic pojec, a jesli ma Pan(i) klopoty z ich rozroznianiem, to polecam Slownik Jezyka Polskiego. Po szoste: czytanie to nie tylko składanie liter w calosc, ale przede wszystkim rozumienie czytanego tekstu, a z tym ma Pan(i) duzy problem. Po siodme: kazdy inteligentny czlowiek bez trudu rozpozna, kto z naszej dwojki tak naprawde sie zblaznil, 🙂

        Pozdrawiam i życze sukcesow!