11 lutego 2016, 12:40 | Autor: admin
Znajdy, Podrzutki czyli Dzieci Niechciane

W pierwszej połowie XVIII wieku aż 75 proc. dzieci urodzonych w Londynie umierała przed osiągnięciem piątego roku życia. Wiele z nich było po prostu wyrzucanych na ulice, gdzie dogorywały wśród śmieci i ścieków. Oblicza się, że w ten sposób porzucanych niemowląt było około 1000 rocznie. Często były to noworodki już zarażone syfilisem. Owoce biedy i pijaństwa. Gin był tani i handlowano nim w co szóstym domostwie, nie tylko w tawernach i pubach. Kapitan Coram często bywał z racji swojego zawodu w najbiedniejszych i najbardziej zdemoralizowanych częściach miasta, w pobliżu doków i portu. I stwierdził, że zrobi wszystko by „nieludzki zwyczaj porzucania nowonarodzonych niemowląt na ulicy by tam pomarły” zakończyć. Przez 17 lat usilnie starał się stworzyć przytułek dla Dzieci Niechcianych.

Foundling Hospital

Kapitan Coram stworzył pierwszy na świecie przytułek dla porzuconych niemowląt: „Foundling Hospital” w 1741-1742 roku, gdzie przyjmowano je od 25 marca 1741. Jak zauważył postronny obserwator tej procedury „trudno było odróżnić matki, które rozpaczały z powodu rozstania z dzieckiem, od tych, które rozpaczały z powodu nie przyjęcia ich dziecka do przytułku…”. Głównym powodem oddawania dzieci była bieda. Matki opuszczone przez ojców dzieci, „zhańbione” dzieckiem bez legalnego małżonka, wdowy, często po prostu nie miały innego wyjścia. Początkowo kobiety musiały jakoś udowodnić swoje dobre prowadzenie i pochodzenie. Dzieci były też sprawdzane przez lekarzy, odrzucano wszystkie chore, szczególnie z oznakami syfilisu. Jednak w latach 1756-1760 ówczesny rząd zdecydował, że za pomoc finansową w utrzymaniu przytułku muszą być przyjmowane wszystkie dzieci bez wyjątku. Liczba nowoprzyjętych wzrosła dramatycznie, w ciągu 4 lat przyjęto 15 tysięcy niemowląt, z których większość jednak zmarła. Po wielu pozostały „tokens” czyli drobne rzeczy dodawane przez matki, by mogły je kiedyś rozpoznać. Każde dziecko po przyjęciu otrzymywało unikalny numer oraz własną dokumentację. W niej zaznaczano wiek (w przybliżeniu) płeć, znaki charakterystyczne. Następnie wprowadzano to do kartoteki generalnej wraz z drobiazgiem pozostawionym przez matkę. Dzieci były potem chrzczone oraz nadawano im nowe imiona i nazwiska. Miało to ostatecznie zerwać związek z rodzicami oraz chronić anonimowość matki. Niemowlęta były następnie wysyłane do mamek, poza Londyn, które za opłatą opiekowały się nimi do trzeciego lub piątego roku życia. Z tych „rodzin zastępczych” dzieci powracały do Foundling Hospital, by zacząć życie instytucjonalne. Otrzymywały identyczne ubrania, obcinano im włosy, zabierano wszelkie rzeczy osobiste, nawet zabawki. Musiały dostosować się do ścisłego przestrzegania reguł, dyscypliny i punktualności. Wstawały pomiędzy 5 a 8 rano. Po śniadaniu uczyły się, potem o 12 był obiad a następnie ćwiczenia fizyczne i prace do wykonania w zakładzie. O 5 była kolacja, potem kolejne nauki. Dzieci jadły przy długich stołach, w absolutnej ciszy. Posiłki były bowiem pokazową częścią instytucji. Filantropi i ciekawi przychodzili przyjrzeć się temu niezwykłemu miejscu, podziwiać dyscyplinę i porządek wśród „podrzutków”.

Przesłuchania

W roku 1801 zaostrzono reguły przyjmowania. Matki z niemowlętami były przyjmowane w pięknie zdobionym Committee Room. Tam przesłuchiwała je specjalna komisja starająca się ustalić losy kobiety, czy była ofiarą uwiedzenia, czy też dziecko było owocem jej niemoralnego prowadzenia…Czy zasługiwała kiedyś na szacunek? Z pozostawionych „dodatków”, małych talizmanów, możemy domyślać się, że wiele tych kobiet nie chciało rozstawać się z dziećmi, że wiele z nich miało nadzieję na odebranie swoich synów czy córek gdy ich sytuacja się poprawi. W gablotkach muzeum znajdziemy monety, które ozdobiły z trudem wygrawerowanymi rysunkami i napisami. Drobne klejnoty, haftowane misternie kawałki materiału, koraliki ale też i bilety z „wykładu filozofii eksperymentalnej”, słoiczki różu, spinki do włosów. Niestety o znakomitą większość pozostawionych niemowląt nikt się nie upominał i nikt po nie wracał. Jednym z wyjątków był Nathaniel Lane, do którego dołączono metalowy krążek, który jednocześnie był pozwoleniem na przejazd drogami królewskimi. Dziecko oddano w roku 1756, a w 1764 zgłosił się mężczyzna, który rozpoznał krążek i chciał zabrać chłopca do domu. Niestety, jak w wielu takich przypadkach, dziecko zmarło w kilka dni po przyjęciu. Te które przeżyły, opuszczały przytułek w wieku od 9 do 14 lat. Dziewczynki oddawano na służbę, chłopców do armii lub na naukę zawodu. Postępy wychowanków jednak monitorowano do 21 roku życia. Jeśli wykazywały się pracowitością i pilnością otrzymywały drobne premie pieniężne w trakcie przyuczania, oraz większą premię po uzyskaniu zawodu. Wręczano te nagrody na uroczystej, wielkanocnej mszy. Instytucja Corama przetrwała, choć już w innej siedzibie aż do roku 1954. Po pierwszych budynkach pozostały jedynie białe arkady, które mieszczą się na pobliskich Coram Fields. Ale uwaga, możemy tam zajrzeć i pospacerować jedynie…w towarzystwie dziecka. Oryginalny Foundling Hospital, był otoczony polami i parkiem. Dbano bardzo bowiem o świeże powietrze i jedzenie. Choć dzieci nie otrzymywały być może wiele miłości i czułości były jednak przedmiotem zazdrości ubogich, ich jedzenie było zdrowe, pożywne i obfite.

Artyści- Dzieciom

Foundling Muzeum otwarto w 2004 roku. Mieści się ono przy Brunswick Square, najbliższa stacja metra to Russel Square. Niegdyś w tej okolicy zamieszkiwało wiele sław literackich, o których możemy dowiedzieć się z informacji przy wejściu do okolonego platanami zielonego parku. Między innymi Virginia i Leonard Woolf, E.M. Forster i autor „Piotrusia Pana” J.M. Barrie. Niestety domy zostały wyburzone, choć pozostały po nich niebieskie tablice. Muzeum, mieszczące się w nowym, ale stylizowanym budynku, zawiera nie tylko niezwykłe historie i informacje o dzieciach niechcianych, ale są tam też kolekcje obrazów i zbiory poświęcone muzykowi Handlowi. Artyści bowiem chętnie współpracowali z Foundling Hospital. Swoje prace pozostawili tam malarze William Hogarth, Thomas Gainsborough, Joshua Reynolds. Stworzyli tam pierwszą publiczną galerię, która wspomagała fundację. Domem podrzutków opiekowali się też pisarze, jak Charles Dickens, który osobiście doglądał niemowlęta pozostawione mamkom na wychowanie w jego okolicy. Handel był członkiem zarządu i przez wiele lat urządzał charytatywne koncerty z własnymi utworami na korzyść dzieci. Kapitan Coram, zmarł w biedzie, ale do końca życia starał się nie o własne dochody, ale datki dla każdego, którego uznawał za bardziej potrzebującego od siebie…

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_