26 stycznia 2012, 15:21 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Prawdziwy festiwal literacki…

Przyszłość rysuje kilka poważnych zadań do wykonania, by spadkobiercy twórców Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie (ZPPnO) zasłużyli sobie na miano kontynuatorów jego historii. Bogate, kilkudziesięcioletnie dzieje związku posiadają swoje archiwum, jednak nie wiadomo, kiedy i przez kogo zostanie ono opracowane. W tym roku przypada 60-lecie istnienia Nagrody Literackiej. Ze Stanów Zjednoczonych, Francji i Kanady przyjadą do Londynu wybrani przez Jury laureaci. Wśród kilku wymienionych poniżej wydarzeń, oprócz organizatora, brakuje literackiego akcentu z Wysp. Czeka nas spotkanie z pisarką Aleksandrą Ziółkowską-Boehm z USA i Jerzym Tuszewskim, reżyserem radiowym i również autorem, z Warszawy. I ona bywa widać obczyzną.

O Nagrodzie Literackiej, dorobku i teraźniejszości Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, rozmawia z jego prezesem Andrzejem Krzeczunowiczem, Elżbieta Sobolewska

Co będzie się działo podczas uroczystości wręczenia laurów pisarskich ZPPnO, kogo Państwo nagrodzicie?

Będzie to tylko punkt centralny całej serii różnych imprez, które organizujemy w najbliższej przyszłości. To jest właściwie taki prawdziwy festiwal literacki. Dam przykład. Zacznijmy od 29 stycznia. O 5.00 po południu, w Jazz Cafe POSK-u mamy wręczenie dorocznych nagród literackich Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Ksiądz profesor Janusz Ihnatowicz z Houston w Teksasie, poeta, prozaik, tłumacz, wykładowca uniwersytecki dostaje nagrodę za całokształt twórczości i za wybitne publikacje książkowe. Zarazem odbędzie się wręczenie nagrody pani prof. Marii Delaperriere. Napisała ostatnio książkę, bardzo oryginalną, która porównuje wybitne postaci literatury polskiej i literatury francuskiej w XIX wieku, także na początku wieku XX. I wreszcie trzecią nagrodę otrzyma Edward Zyman z Toronto, który opracował wspaniały, jakby „rzut oka” na całą działalność kulturalną Polonii kanadyjskiej. Opisuje wszystkie trudności, na które natrafiali w swoim życiu kulturalnym rodacy w Kanadzie i oczywiście również ich osiągnięcia. Mamy więc ten wieczór, ale sygnalizuję, że w przededniu, 28 stycznia w sali wykładowej PUNO o godz. 15.00 mamy spotkanie z Aleksandrą Ziółkowską-Boehm ze Stanów Zjednoczonych. Będzie mówić na temat: „Od Wańkowicza, do amerykańskich Indian i kotów”, tak zatytułowała swój wieczór. To będą jej dobre rady jak przebić się na obcy rynek wydawniczy. Ważna zawsze sprawa dla wszystkich Polaków, którzy starają się za granicą coś wydawać, i to nie u wydawców polskich, tylko zagranicznych. Po wieczorze nagrodzonych, dwa dni później 31 stycznia odbędzie się spotkanie autorskie z ks. prof. Ihnatowiczem. w Polskiej Misji Katolickiej na Devonii, 2 Devonia Rd, wszyscy znają ten adres. Znany aktor Janusz Guttner przeczyta wiersze laureata, przewodniczył będzie ks. rektor Stefan Wylężek. Zaznaczam, że przed tym spotkaniem, o 19.00 na Devonii będzie msza, którą odprawi sam laureat. I jeszcze jeden element, 3 lutego, o godz. 16.00 w sali wykładowej PUNO odbędzie się projekcja filmu Jerzego Tuszewskiego z Warszawy, który należy do naszego związku, jest bardzo wybitnym reżyserem radiowym i telewizyjnym. Warto pójść, zalecam wszystkim, którzy czytają ten wywiad. Pokaże film o Bronisławie Horowiczu, który był słynnym reżyserem operowym. Tytuł tego filmu brzmi „Złączyła nas piosenka”. Nasz program na najbliższy okres jest więc bardzo bogaty.

Na Państwa stronie internetowej wciąż widnieje to samo hasło: „Historia ZPPnO w opracowaniu!” Kiedy więc powstanie? Na jakim etapie znajduje się opracowanie historii związku?

To jest praca na wiele lat. W tej chwili, to nie zostanie ogłoszone, rzecz jasna. Nasze archiwum było przez jakiś czas rozproszone, dopiero ostatnio zabraliśmy się do centralizowania tego wszystkiego i będziemy się zabierać do opracowania historii, ale to jest dość daleka przyszłość. Wydana nakładem Związku Pisarzy w październiku 2011 roku książka Reginy Wasiak-Taylor o „Dziejach Nagrody Literackiej ZPPnO 1951-2011” niewątpliwie rozpoczyna ten proces pracy dokumentacyjnej. Zawiera, niebagatela, 100 nazwisk nagrodzonych pisarzy, od Herminii Naglerowej, Miłosza, Balińskiego po żyjących twórców: Muszkowskiego, Świderską, Ziółkowską-Boehm.

Kto dysponuje najpełniejszą wiedzą na temat zawartości tego archiwum?

Jeśli chodzi o znajomość materiału, to największym autorytetem jest Nina Taylor-Terlecka, wdowa po Tymonie Terleckim, który był przez długie lata prezesem, niesłychanie czynnym członkiem związku, takim jakby spiritus movens sceny literackiej na emigracji przez wiele, wiele lat.

Wśród nagrodzonych żadnego autora z gruntu brytyjskiego. Czy zgłaszają się do Państwa młodzi pisarze już z jakimś dorobkiem, czy cierpimy na posuchę, jeśli chodzi o grunt Wielkiej Brytanii?

Co roku przyjmujemy co najmniej kilka osób, chociażby z tego terenu, brytyjskiego, ale mamy także nowych członków w Niemczech, Szwecji, teraz zastanawiamy się nad Litwą, Białorusią. Byłem ostatnio w Warszawie i rozmawiałem z Jackiem Moskwą, prezesem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mówił, że mają problem, bo nie bardzo mogą zrzeszać pisarzy – Polaków, którzy żyją na Ukrainie, czy Białorusi. Myślę, że nas by to interesowało, więc będziemy nawiązywać te kontakty. To jest czysto ochotnicza rzecz, my nie werbujemy, nie rekrutujemy członków. Jak ktoś chce wstąpić, to badamy jego dorobek i przyjmujemy, jeśli uznamy za stosowne.

Czym więc należy się wykazać, by zostać członkiem ZPPnO?

Trzeba mieć jakiś dorobek rzeczy opublikowanych, tomik czy dwa poezji, jakąś książkę, to prawda. Kandydat musi mieć również rekomendację od osób nam znanych.

Czyli nie ma takiej możliwości, żeby dziennikarz, który publikuje tylko w prasie, mógł stać się członkiem związku?

Mamy takich członków u nas, to też jest pisarstwo. My nie jesteśmy związkiem literatów, nie uprawiamy beletrystyki, tylko jesteśmy związkiem pisarzy, więc każdy piszący może do nas należeć, jeśli przyjmiemy jego kandydaturę.

W Państwa regulaminie istnieje zapis, że podstawowym warunkiem przyjęcia do ZPPnO jest opublikowanie przynajmniej jednej książki własnego autorstwa. Czy przyjęlibyście jednak do związku kogoś, kto nie opublikował żadnej książki?

Trzeba by się zastanowić, nie chcę generalizować.

29 stycznia odbędzie się również Walne Zebranie ZPPnO. Czy ponownie będzie pan kandydował by stać na jego czele?

Nie zamierzam kandydować, już w zeszłym, i jeszcze poprzednim roku też nie chciałem. Mam już swój wiek, nie mieszkam na miejscu, w Londynie, gdzie wszystko się dzieje. Jestem w Anglii przez jakieś pięć miesięcy w roku. Bardzo niechętnie jestem prezesem, ale muszę się przychylić do woli Walnego Zebrania, znowu będę przeciwko temu w tym roku protestował.

Myśli pan, że szykują się jakieś inne kandydatury?

Tego nie wiem.

Młodzi pisarze – gdzie ich mamy? Czy np. Piotr Czerwiński, który żyje w Irlandii i wydaje swoje książki w Polsce jest członkiem Związku?

Nie, o ile wiem, nie jest. Mamy trochę młodych ludzi stąd, z Anglii. Związane jest z nami KaMPe (Koło Młodych Poetów – red.), którego spiritus movens jest Aleksy Wróbel, zresztą członek naszego Zarządu. Wokół niego skupia się kilkoro młodych osób, które piszą wiersze, uczestniczą w warsztatach literackich, a więc coś się dzieje.

Czy zastanawia się Pan nad przyszłością związku, nad tym, w którą stronę powinien on zmierzać?

Tak. Nasz związek powinien nadal reprezentować pisarzy polskich na obczyźnie. Ich zadania są zupełnie inne niż wtedy, gdy został założony po 1945 roku. Wtedy zadaniem było podtrzymywanie niezależności i wolności kultury, i literatury polskiej; przełamywanie cenzury, która obowiązywała w kraju. Ta wolność jest w Polsce, dzisiaj nie ma cenzury, więc sytuacja jest zupełnie inna. Naszym zadaniem jest po prostu zrzeszać ludzi, którzy chcą należeć do związku, mieć kontakty, uczestniczyć w naszej publikacji – Pamiętniku Literackim. Ważną jest dla nas sprawą, aby młode pokolenie przybyłe do Wielkiej Brytanii, a to jest niesłychanie liczna rzesza ludzi, przychodzili do nas, gdy będą chcieli zająć się sprawami kultury, literatury, pisarstwa. Aby kontaktowali się z nami, bo ważne jest, by przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu.

Czy nie napawa Pana pewnym niepokojem fakt podziału jaki nastąpił w związku jakiś czas temu? Powstało wówczas stowarzyszenie założone przez panią Alinę Siomkajło.

Mnie to nie niepokoi, bo nie wiem co ta grupka robi. Osoba, która założyła to stowarzyszenie została wydalona z naszego związku za działanie na jego szkodę, a każdy ma prawo założyć swoje stowarzyszenie, ja nie mam nic przeciwko temu. Po prostu nie wiem, co się tam dzieje, więc mnie to nie interesuje.

Zastanawia mnie określenie tkwiące w nazwie związku: „na obczyźnie”. Świat się zmienił, Polska jest wolna, pojęcie obczyzny przestało obowiązywać.

Ja się zupełnie zgadzam i muszę powiedzieć, że kiedy prezesem była Krystyna Bednarczyk zaproponowałem zmianę nazwy na Związek Pisarzy Polskich za Granicą. To moim zdaniem lepiej oddawałoby charakter tego, co robimy i czym jesteśmy. Po roku, czy dwóch latach, Walne Zebranie postanowiło jednak przywrócić dawną nazwę, taką więc mamy.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_