12 października 2012, 14:35 | Autor: Jolanta Potocka
Od prawdziwej pasji nie da się uciec
Przemysław Dembski
Przemysław Dembski
Z Przemysławem Dembskim pianistą i członkiem „A Piacere Trio” – rozmawiała Jolanta Potocka

 

Jak się zaczęła pana „przygoda” z muzyką i co zadecydowało o wyborze fortepianu?

– To dość zabawne, ale same początki znam tylko i wyłącznie z opowieści – byłem zbyt mały, żeby cokolwiek pamiętać. Według relacji mojej rodziny wyrażałem nieposkromioną skłonność do wszelkich form muzycznej improwizacji – począwszy od głośnego śpiewania (głównie na przystankach autobusowych ku utrapieniu współpasażerów), skończywszy na bezładnych dość próbach gry na starym keyboardzie podłączonym do wielkich głośników (ku oczywistej konsternacji sąsiadów). W wieku 7 lat rozpocząłem edukację w szkole muzycznej, co wydawało się naturalną konsekwencją rozwijania moich zainteresowań. Fortepian wybrany został chyba intuicyjnie – nie pamiętam żadnego zastanawiania się ani podejmowania decyzji. W ogóle w okresie tym grę na fortepianie postrzegałem bardziej jako kolejną zabawę dla siedmiolatka niż zawód czy sposób na życie.

 

Jest pan absolwentem Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach oraz Royal College of Music w Londynie. Czy został pan wytypowany do otrzymania stypendium jako dobrze zapowiadający się pianista?

– Studia w Katowicach kończyłem eksternistycznie w związku z podjęciem decyzji o przeniesieniu się na stałe do Londynu i rozpoczęciu edukacji w Royal College. Oczywiście na czas moich studiów przypadało przyznanie mi kilku stypendiów, bez których ukończenie ich nie byłoby możliwe. Royal College of Music Scholarship w założeniu miało pomagać w opłaceniu części wysokiego czesnego. Równocześnie, (choć z zupełnie innych powodów) w roku 2010 przyznano mi polskie Stypendium Ministra Kultury, które otrzymują polscy studenci za wyniki w nauce i osiągnięcia artystyczne. Otrzymałem również propozycję miejsca wraz z częściowym stypendium na kurs Artist Diploma in Performance w College, tą jednakowoż musiałem odrzucić właśnie ze względów finansowych – nawet przy otrzymaniu częściowego stypendium ufundowanie kolejnego roku studiów jest nie lada wyzwaniem.

 

Rodzinne powiązania muzyczne – czy były jakieś, czy ktoś z rodziny był muzykiem, a może muzykiem amatorem.

– Zabawne, ale według moich informacji tradycji muzycznych w rodzinie po prostu nie ma. Rodzice wykonują zawody w swych dziedzinach odległe dość od muzykowania. Jeżeli istnieją jakieś powiązania, to muszą sięgać daleko wstecz – do czasów krewnych, po których dziś pamięć zaginęła. Oczywiście bycie pierwszym od pokoleń muzykującym członkiem rodziny niesie ze sobą wielorakie konsekwencje. Z jednej strony likwiduje presję – tak naprawdę mało kto orientuje się w tym, co w zasadzie robię, z drugiej – powoduje, że wszystkiego, co jest związane z profesją muzyka muszę uczyć się sam i na własnych błędach.

 

Pracował pan pod kierunkiem wybitnych muzyków, takich jak Kevin Kenner, Aleksei Orlovetsky, czy Dhang Thai Son, ażeby wymienić paru. Był pan również na kursie prowadzonym przez Mitsuko Uchida. Jak skorzystał pan pracując z tak utalentowanymi pianistami?

– Spośród wymienionych przez panią artystów niewątpliwie największy wpływ wywarła na mnie kilkuletnia praca z Kevinem Kennerem – niegdyś profesorem w Royal College of Music, laureatem konkursu chopinowskiego Warszawie. To jego sposób interpretacji i podejścia do wszelkich zagadnień pianistycznych odegrał kluczową rolę w formowaniu mojej artystycznej osobowości i na stałe zdeterminował moje estetyczne wybory i preferencje. Generalnie praca z wielkimi pianistami podczas kursów mistrzowskich jest chyba dla każdego muzyka najbardziej efektywną formą edukacji – otrzymujemy profesjonalną wiedzę wprost u źródła, a lekcje mają charakter otwarty, co sprawia, że obecność publiczności motywuje i pomaga w koncentracji.

 

Założyliście z Barbarą Dziewięcką A Piacere Trio. Jest z wami teraz nowy członek – wiolonczelistka Frederique Legrand, indywidualności, z których każda wnosi coś zupełnie innego. Jak to się przekłada na koncertowanie razem?

– To chyba właśnie różnorodność temperamentów i charakterów oraz wzajemne relacje pomiędzy nimi kształtują i zawsze kształtowały istotę muzykowania kameralnego. Z jednej strony interpretacje wymagają od nas spójnego i razem wypracowanego podejścia – tu więc następują wszelkie uzgodnienia i kompromisy, aby nadać wykonaniom odpowiednią spójność. Z drugiej – siła interpretacji tkwi także w różnorodności naszych osobowości artystycznych – świadomie zostawiamy więc pewien margines dowolności pozwalający każdemu z nas w pełni wypowiedzieć swoją artystyczną osobowość.

 

Przywiązuje pan dużą wagę do interpretacji wykonywanych przez pana utworów, kładąc nacisk na barwę, odczucia i intelekt w muzyce. Jak pan to osiąga?

 

– Za jeden z najważniejszych elementów interpretacji uważałem zawsze prawidłowy balans pomiędzy emocjonalną, a intelektualną sferą interpretacji. Wydaje mi się, że tylko wtedy muzyk jest w stanie komunikować się efektywnie z publicznością. O ile w przypadku emocji sprawa jest dość prosta – te przychodzą naturalnie, jako reakcja na muzykę, o tyle sfera intelektualna wymaga nieustannego rozwijania. To do niej zaliczają się technika, świadomość stylu, aspektów historycznych, dbałość o logikę narracji, dyscyplina interpretacyjna.

Barwę i gatunek dźwięku uznaję za szczególnie ważną z jednego oczywistego względu – jest ona wyznacznikiem tego jak wykonawca komunikuje się z publicznością (o tym, co do niej mówi decydują właśnie sfery emocjonalna i intelektualna). Nawet najbardziej genialny sam w sobie przekaz musi przecież znaleźć odpowiednie środki wyrazu – szeroko rozumiana barwa i gatunek dźwięku wydają się być najważniejszymi spośród nich.

 

Interesuje się pan też improwizacją i kompozycją. Proszę nam coś na ten temat powiedzieć.

– Prawdopodobnie to któryś z mniej zdyscyplinowanych elementów mojej osobowości artystycznej zawsze domagał się prawa do swobodnej wypowiedzi nieskrępowanej zapisem nutowym i w ten sposób objawiał się, jako zapał do improwizacji. Pamiętam frustrację mojego pierwszego nauczyciela, który dokonywał pedagogicznych cudów zręczności by zmusić mnie do grania tego, co zapisane, a nie moich własnych kompozycji. Zainteresowanie to z czasem przybrało formę bardziej usystematyzowaną – podczas studiów w Royal College pobierałem lekcje improwizacji u jednego z najsławniejszych improwizatorów naszych czasów – francuskiej organistki Sophie Veronique Cauchefer- Choplin.

 

Pana hobby – co najbardziej pana pasjonuje poza muzyką?

– Zawsze bardzo lubiłem czytać, prawdopodobnie ze względu na pokrewieństwo muzyki i literatury. Książkom poświęcam więc każdą wolną chwilę, zwłaszcza w podróży i w tych nielicznych momentach, gdy nie zajmuję się muzyką. Odkąd pamiętam wykazuję również ogromne zainteresowanie technologiami informacyjnymi, co w tej chwili jest bardzo przydatne dla potrzeb autopromocji. Bardzo często sam projektuję strony internetowe dla swoich artystycznych przedsięwzięć. Od zawsze fascynowała mnie i wciąż fascynuje technika wykonywania nagrań muzycznych. Wydaje się więc, że nawet wszystkie pozamuzyczne hobby i tak pośrednio odnoszą się do muzyki – prawdopodobnie od prawdziwej pasji nie da się uciec.

 

3 października w dzień koncertu mija 130 rocznica urodzin Karola Szymanowskiego. A Piacere Trio będzie grać 3 utwory tego kompozytora.

– Barbara Dziewięcka, skrzypaczka i założycielka A Piacere Trio dzieli się z nami swoimi przemyśleniami. Pragnie zapoznać nie tylko publiczność angielską z jego muzyką. Karol Szymanowski jest niewątpliwie jednym z najlepszych polskich kompozytorów zaraz obok Chopina, a jego twórczość jest niezwykle ciekawa i zróżnicowana. Z jakiegoś powodu, jego muzyka w dalszym ciągu pojawia się zdecydowanie zbyt rzadko w zagranicznych salach koncertowych. Zdecydowałam się zadedykować ten koncert właśnie Szymanowskiemu w dzień jego urodzin i przybliżyć jego twórczość zagranicznej publiczności, szczególnie, że jest to jeden z moich ulubionych kompozytorów. Podczas swojego życia komponował absolutnie wszystko: symfonie, kwartety smyczkowe, koncerty, opery, muzykę kameralną i solową. Niestety nie stworzył tria fortepianowego, nad czym bardzo ubolewam. Podczas koncertu usłyszeć będzie można dwa Mazurki op. 50 na fortepian solo, Preludium nr 1 w aranżacji na fortepian i skrzypce oraz wspaniałą Sonatę d-moll op. 9 na skrzypce i fortepian. W drugiej połowie koncertu wystąpi A Piacere Trio z muzyką Szostakowicza i Piazzolli, wprowadzając nieco bardziej „urodzinowy” nastrój. Bardzo gorąco zapraszam wszystkich melomanów na koncert Konfraterni Artystów Polskich w najbliższą środę. Szczegóły w ogłoszeniach.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jolanta Potocka

komentarze (0)

_