15 lipca 2014, 10:37 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Dla jednych bal, dla drugich…

Jubileusz Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie przypada właśnie w bieżącym miesiącu, ale uroczystości związane z nim zaplanowane zostały na cały rok. Była więc wystawa, gala, cykl koncertów i pokaz filmów.

POSK-owy bal z okazji 50-lecia instytucji również już za nami. Bawili się na nim stali bywalcy emigracyjnych bali – ci, którym bliskie są takie wydarzenia od wielu lat, począwszy od niemalże stałego, wręcz obowiązkowego uczestnictwa w corocznym Balu Polskim.

Iwona Abramian i Bartosz Nowak/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Iwona Abramian i Bartosz Nowak/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

W Sali Teatralnej nie zabrakło też ludzi młodych, tych którzy dopiero zadamawiają się w środowisku brytyjskiej Polonii i podążając śladem starszego pokolenia, najwyraźniej mają potrzebę uczestniczenia w życiu polonijnym. Szkoda tylko, że jednak jest ich tak niewielu, biorąc pod uwagę liczbę imigrantów z Polski, którzy przybyli tutaj po 2004 roku, bo przecież POSK ma szansę na drugą młodość i ożywienie i jest środowiskowym magnesem dla trzech pokoleń. Na balu nie zabrakło też członków POSK-u, chociaż jeszcze w trakcie imprezy dało się słyszeć komentarze, że niewielu ich na sali…

Bal to wszak nie obowiązek – komentowano. Jasne, jubileuszowy bal to nie obowiązek, lecz przywilej…

Inna pretensja snuje się wokół tego, że wieczoru nie otwarto tradycyjnym polonezem, co dodałoby imprezie waloru. Najwyraźniej oczekiwała tego cześć z gości. Niektórzy zastanawiali się więc, czy był to bal z charakterem czy po prostu okolicznościowy dancing, towarzyskie spotkanie przy muzyce i suto zastawionym stole…

Bo i z tym polonezem bywa przecież różnie… Nie każdy ze współczesnych bali pozostaje wierny w pełni tradycyjnej formule.

Jak by się nie przyglądał i dociekał trzeba powiedzieć, że w Sali Teatralnej POSK-u zachowano się zgodnie z etykietą. Gości ubranych w wieczorowe kreacje witano pięknie trunkiem, serwowano przyzwoitą kolację, zadbano o dekoracje i odpowiednią muzykę. Zabawie i towarzyskim rozmowom zdawało się nie być końca… A my być może też zbyt przywykliśmy do jednostronnego, nader krytycznego postrzegania rzeczy. Nie było poloneza, ale za to gościom przygrywała kapela, która znała się na rzeczy. Muzyka, daleka od weselnych potupajek, sama ciągnęła ludzi na parkiet. I była dobra zabawa. O to przecież szło. Jedno jest pewne, być tam z pewnością było warto, przede wszystkim dlatego, że było to wydarzenie, które z pewnością przejdzie do historii brytyjskiej Polonii.

A tydzień później w tej samej Sali Teatralnej dzieci i młodzież bawiły się podczas finału „Wierszowiska.” A co w najbliższych poskowych planach? Zaglądajcie na stronę internetową, szukajcie informacji o wydarzeniach, pytajcie o ofertę kulturalną POSK-u. Dla jednych warto, dla innych nie warto. Cóż, sztuka wyboru. Można się jej nauczyć…

 

Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_